Stanisław August Poniatowski h. Ciołek (1732–1798), król polski. Ur. 17 I w Wołczynie, otrzymał na chrzcie imiona Stanisław Antoni, był synem Stanisława Poniatowskiego (zob.) i Konstancji z Czartoryskich (zob.), młodszym bratem Kazimierza (zob.), Izabeli Branickiej (zob.), starszym bratem Andrzeja (zob.) i Michała (zob.).
W czasie przedostatniego bezkrólewia wraz z rodzicami znalazł się S. jesienią 1733 w Gdańsku, skąd w końcu r.n., gdy ojciec już od pięciu miesięcy przeszedł na stronę Augusta III, został porwany na rozkaz woj. kijowskiego, regimentarza Józefa Potockiego i wywieziony do Kamieńca Podolskiego. Przez parę miesięcy przebywał tu pod strażą Wacława Rzewuskiego. Odwieziony zapewne w marcu 1735 do Gdańska przebywał tam z rodziną do grudnia 1739. Następnie mieszkał z rodzicami w Warszawie. Początkowo uczyła go matka, później prywatni nauczyciele, m.in. teatyn Antonio Portalupi. W l. 1746–7 wystąpił S. dwukrotnie jako aktor na szkolnej scenie teatyńskiej. W r. 1744 wprosił się na jego nauczyciela logiki (i matematyki) poseł rosyjski H. Keyserlingk, dawny profesor Uniw. Królewieckiego. Kontynuował nauczanie S-ego po ponownym przybyciu do Warszawy w r. 1749, choć przyznał, że S. pod kierunkiem innego nauczyciela zrobił duże postępy. Niektórzy historycy przeceniali wpływ lekcji Keyserlingka na osobowość i poglądy S-a. Od t.r. lekcji architektury i inżynierii udzielał S-owi były oficer austriacki Jan Łukasz Toux de Salverte. Wybranym przez rodziców spowiednikiem, aż do r. 1774, był światły misjonarz Piotr Śliwicki, przed którym dwunastoletni S. zwierzał się z burzących mu spokój wątpliwości na temat wolnej woli i predestynacji, oraz problemów epistemologicznych. Domowa edukacja dała mu doskonałe opanowanie polszczyzny i języka francuskiego, dobrą znajomość łaciny i niemieckiego, raczej bierną włoskiego i angielskiego. Z lat domowej nauki wyniósł nawyk i zamiłowanie do lektur, kontynuowane mimo zaabsorbowania innymi sprawami przez całe życie. Cieplarniane wychowanie, brak towarzystwa rówieśników (w pamiętnikach wyraził żal, że pozbawiono go dzieciństwa) wpłynęło na przekonanie o własnej wartości (z niebezpieczeństwa zarozumiałości zdawał sobie jednak sprawę), silną skłonność do autorefleksji, a nawet do nastrojów melancholii. Później, gdy wchodził w polskie życie publiczne, czuł się w nim obco, dotkliwie reagując na umysłową i obyczajową trywialność nie tylko prowincjonalnej szlachty, ale i wielu magnatów. Krytycyzm ten pogłębiły wojaże zagraniczne.
Pierwszy raz wyjechał S. na życzenie ojca, aby zdobyć doświadczenie wojskowe; towarzyszył armii rosyjskiej idącej nad Ren w sukurs Marii Teresie. Opóźniony wyjazd w końcu maja 1748 nastąpił jednak już po ustaniu działań wojennych. Dn. 10 VI t.r. przybył do Akwizgranu. Zaopiekował się nim poseł saski J. H. Kauderbach, a koneksje ojca pozwoliły poznać wybitnych dyplomatów i wodzów, m.in. Maurycego Saskiego i przyszłego kanclerza W. Kaunitza, oglądać obozy wojskowe i twierdze. Zwiedzając Niderlandy austriackie i Holandię szesnastoletni S. interesował się głównie sztuką, zwłaszcza malarstwem, ale potrafił dojrzeć takie zjawiska jak entuzjazm ludu dla dynastii orańskiej. Dn. 5 IX wyjechał z Akwizgranu i przez Kassel oraz Drezno w poł. października powrócił do Warszawy. Był tu świadkiem zerwanego sejmu, a następnie przez prawie rok praktykował w kancelarii swego wuja Michała Czartoryskiego, podkanclerzego lit., w Warszawie, potem w Wołczynie. Zetknął się wtedy z mechanizmem polityki stronnictwa «familii», ale później – w pamiętnikach – uznał ów okres życia za jałowy, a nauki Czartoryskiego za mało warte. Na początku października 1749 towarzyszył bratu Kazimierzowi, który przewodził partii Czartoryskich na zerwanej reasumpcji Tryb. Piotrkowskiego. Następnie kontynuował w Warszawie swą domową edukację. Wiosną 1750, za radą Keyserlingka, pojechał do Berlina na kurację u sławnego lekarza J. Lieberkühna. Berlin i jego wyższe sfery wywarły na nim ujemne wrażenie. Ważnym wydarzeniem było poznanie tamtejszego posła angielskiego C. Williamsa. Zdolny literat o dużej humanistycznej kulturze, przemieniony w poważnie traktującego swój zawód dyplomatę, okrzyczany jako libertyn, bywał przedstawiany (za insynuacjami C. Rulhière’a) jako demoralizator młodego S-a. Williams przekonany, że S-a czeka świetna przyszłość, postanowił zostać jego opiekunem i mentorem i rzeczywiście udzielał mu wielu rozumnych rad. Przyjaźń z Williamsem pogłębiła się, gdy przybył on w sierpniu t.r. do Warszawy na sejm nadzwycz., rychło zerwany, na który S. posłował z ziemi zakroczymskiej. Dn. 28 IX 1751 otrzymał S. tytuł pułkownika regimentu łanowego, w tym miesiącu wybrany został na komisarza z ziemi łomżyńskiej na przyszłoroczny Tryb. Skarbowy w Radomiu. Williams, którzy przeszedł na placówkę drezdeńską, skłonił rodziców S-a, by zgodzili się na jego przyjazd do Saksonii. Sześciotygodniowy pobyt w saskiej stolicy jesienią t.r. uznał S. za jeden z najprzyjemniejszych okresów swego życia. Pozyskał tam opiekuńczą przyjaźń Marii Anny Brühlowej, żony ministra Henryka Brühla. Z Drezna, na polecenie rodziców, udał się do Wiednia (dotarł tam z początkiem 1752) zaopatrzony przez Williamsa w list polecający do tamtejszego posła angielskiego R. Keitha. Majestatyczna, sztywna atmosfera dworu cesarskiego nie podobała się S-owi. Owocem pobytu była m.in. znajomość z tamtejszym posłem sardyńskim L. Canalem. W pierwszych dniach lutego opuścił Wiedeń, przynaglony przez ojca, zaniepokojonego plotką o staraniach S-a o rękę Anieli Kotulińskiej. Po drodze odwiedził w Łubnicach wuja, woj. ruskiego Augusta Czartoryskiego, który okazywał siostrzeńcowi dużą serdeczność, chcąc zdobyć jego zaufanie i uzyskać nań wpływ. S. zachował jednak rezerwę. Odprawił swą funkcję komisarską w Tryb. Skarbowym; został z ramienia Trybunału wysłany z ceremonialną misją do przybyłego do Wschowy Augusta III. Przywiózł stamtąd ojcu nominację na kaszt. krakowskiego. Starania o poselstwo z ziemi łomżyńskiej na sejm 1752 r. dały mu poznać mizerię poziomu politycznego i kulturalno-obyczajowego prowincjonalnej szlachty. Na sejmie, z którego jałowości zdawał sobie sprawę, dwukrotnie zabierał głos. W czasie sejmu ojciec kupił dlań od chorążego w. lit. Hieronima Radziwiłła cesję bogatego star. grodowego przemyskiego (ponad 17 tys. zł kwarty) i uzyskał na nie królewski przywilej.
Po sejmie rodzice w porozumieniu z Williamsem postanowili wysłać S-a za granicę. Z Warszawy wyjechał w marcu 1753, po drodze objął star. przemyskie. Jechał przez ówczesne północne Węgry do Wiednia, gdzie spotkał się z Williamsem, przybyłym do Austrii w specjalnej misji. S. opiekował się nim w czasie jego choroby, co pogłębiło ich przyjaźń. W poł. maja wyjechał do Saksonii. Po ok. miesięcznym pobycie w Dreźnie wyjechał z Williamsem do Holandii. Po tygodniu Williams wyruszył do Anglii, zostawiając S-a pod opieką posła angielskiego J. Yorke’a. S. poznał też jego brata Charlesa, z którym związał się potem wielką przyjaźnią. Dzięki Yorke’owi i dawnemu przyjacielowi ojca W. Bentinckowi, przywódcy partii oranżystowskiej, S. miał możność zetknąć się z wieloma osobistościami świata politycznego i gospodarczego Holandii, która zaimponowała mu rozwojem ekonomicznym i instytucjami republikańskimi, w których ważną rolę odgrywało mieszczaństwo. Wszedł również w przyjazne stosunki z niektórymi przedstawicielami środowiska żydowskiego. W końcu sierpnia t.r. przybył S. do Paryża. Znajomości ojca i list polecający Brühlowej do księżnej A. de Brancas ułatwiły mu dostęp do najwyższych kręgów towarzyskich. Zyskał m.in. trwałą przyjaźń M. T. Geoffrin (dawnej znajomej ojca), twórczyni słynnego paryskiego salonu (nazywał ją «maman»), lecz zrażony powierzchownością rozmów i salonowym stylem bycia wyniósł z pięciomiesięcznego pobytu mieszane uczucia. Lepiej się czuł w czysto angielskim towarzystwie u ambasadora brytyjskiego, lorda W. Albemarle, do którego domu otworzył mu wstęp Williams. Tym niemniej utrwaliło się w nim wyniesione z lektur przekonanie o walorach narodu francuskiego. Przyznawał też, że trudno jest oprzeć się «magicznemu czarowi» Francji. W końcu lutego 1754 opuścił Paryż i przybył do Anglii. W czasie kilkumiesięcznego w niej pobytu (do lipca t.r.) S. rzadko spotykał się z Williamsem, lecz dzięki niemu i byłemu dyplomacie L. Schaube, przyjacielowi ojca, nawiązał różne kontakty. Największe wrażenie wywarła na nim rodzina lorda kanclerza P. Hardwicke (należąca do politycznych przeciwników Williamsa). Z jego synem Ch. Yorke’m podróżował po Anglii i utrzymywał korespondencję aż do jego tragicznej śmierci w r. 1770, zwierzając się ze swych poglądów i zamierzeń. Mimo krytycznych spostrzeżeń, zwłaszcza dotyczących wychowania młodzieży i egoizmu cechującego życie polityczne, pozostał anglofilem, a z pobytu wyniósł lepszą znajomość nie tylko języka, ale i angielskiej kultury politycznej, literackiej (teatr szekspirowski cenił wyżej od francuskiego), religijnej (latitudynaryzm), pogłębioną dalszymi lekturami.
Po powrocie do kraju S. nie został posłem na sejm 1754 r., gdyż rodzice nie chcieli angażować syna w rozgrywki «familii» z dworem w sprawie dokonanego z jej inicjatywy, niezgodnego z prawem, podziału majątków ordynacji ostrogskiej. W miarę wycofywania się ojca z życia politycznego wiązał się S. coraz mocniej z Augustem Czartoryskim, ojcem darzonej od lat gorącą przyjaźnią Izabeli, wówczas już żony strażnika w. kor. Stanisława Lubomirskiego. Patrzył więc na sprawę ostrogską oczami Czartoryskich, tym bardziej, że ich przeciwnik hetman w. kor. Jan Klemens Branicki popierany był nie tylko przez Francję ale i przez Prusy, które S. uważał za największego wroga Polski. Czartoryscy, od r. 1752 wypierani z łask dworu, liczyli na protekcję rosyjską i angielską, August Czartoryski wyróżniał więc S-a, wiedząc o jego przyjaźni z Williamsem. S. uczestniczył z ramienia Czartoryskich w przegranej przez nich reasumpcji Tryb. Lit. w Wilnie w kwietniu 1755, towarzyszył też Michałowi Czartoryskiemu na radę senatu do Wschowy (24–25 V t.r.), gdzie dzięki bratu Kazimierzowi dostał przywilej (26 V) na stolnikostwo lit.
Już wcześniej Williams, mianowany posłem angielskim w Petersburgu, zaproponował S-owi towarzyszenie mu tam w charakterze sekretarza. Rodzice, a po pewnych wahaniach również i Czartoryscy zaaprobowali tę propozycję, licząc że S. będzie reprezentował ich interesy w stolicy rosyjskiej. W końcu czerwca 1755 przybył S. do Petersburga. Stanowisko sekretarza (szyfrował i deszyfrował depesze) dało mu możność zapoznania się z praktyką dyplomatyczną i wgląd w zabiegi Williamsa o traktat angielsko-rosyjski, wymierzony w Prusy jako sojusznika Francji. Fiasko tego traktatu wskutek odwrócenia przymierzy załamało Williamsa, który teraz musiał występować jako reprezentant koalicji angielsko-pruskiej, postawił więc na związki z «młodym dworem», a właściwie z wielką księżną Katarzyną i oglądającym się nań kanclerzem A. Bestużewem. W październiku t.r. Katarzyna nawiązała romans ze S-em. Inteligencja, kultura, znajomość Europy stanowiły zapewne o jego atrakcyjności dla ambitnej córki małego niemieckiego książątka (Krystiana Augusta, ks. Anhalt-Zerbst), która w trudnych warunkach rosyjskich, przy boku ograniczonego umysłowo i niezrównoważonego psychicznie męża, Piotra, usilnie zdobywała oświeceniowy szlif umysłowy. Dla S-a romans ten przerodził się w wielką miłość, oszałamiającą perspektywą nie tylko kariery osobistej, ale i nadzieją odegrania roli reformatora Rzpltej. Niewątpliwie bowiem już wtedy Katarzyna obiecała mu poparcie dla osiągnięcia polskiej korony. W lipcu 1756, wskutek wrogich intryg, S. musiał opuścić Petersburg pod pretekstem udziału w zbliżającym się sejmie. Przed wyjazdem Katarzyna wymusiła jednak na Bestużewie, by zażądał od dworu saskiego ponownego przyjazdu S-a do Petersburga w oficjalnej misji dyplomatycznej. W drodze powrotnej z pomocą podkomorzego inflanckiego Jana Borcha został 26 VIII t.r. posłem inflanckim na sejm. Nie odbył się on jednak z powodu chwilowego zatrzymania Augusta III przez Prusaków w zajętej przez nich Saksonii. Mimo przeciwdziałań ze strony dyplomacji francuskiej August III, który schronił się w Warszawie, mianował S-a posłem saskim, choć w Petersburgu przebywał darzony istotnym zaufaniem rezydent J. M. Prasse. Michał Czartoryski wystawił S-owi pełnomocnictwa do załatwienia różnych drobniejszych spraw między Rosją a Rzpltą. Sekretarzem poselstwa został Jacek Ogrodzki, od dawna związany z rodziną Poniatowskich. Dn. 3 I 1757 przybył S. do Petersburga. Podczas audiencji 11 I u cesarzowej Elżbiety wygłosił mowę gwałtownie atakującą Fryderyka Wielkiego, którego porównał do mitologicznej hydry. Mimo że S. lojalnie reprezentował interesy Saksonii, Prasse śledził go na zlecenie H. Brühla i przesyłał o nim nieprzychylne relacje do Drezna. S. ograniczał i ukrywał kontakty z Williamsem, ale poniechał tych ostrożności, gdy stan zdrowia angielskiego posła pogorszył się. Z pomocą Katarzyny starał się, z połowicznym rezultatem, uzyskać rosyjskie poparcie dla interesów Czartoryskich. Sprzeciwiał się rosyjskim zamiarom okupowania Gdańska. Choć przyczynił się do skłonienia w. ks. Piotra, jako władcy Holsztynu, by zawarł korzystny dla Austrii traktat (15 VII 1757), czym zyskał pochwałę kanclerza Kaunitza i zaufanie posła austriackiego M. von Esterházy’ego w Petersburgu; dyplomacja francuska podejrzewała go o proangielską postawę. Szczególnie niechętny jego misji ambasador francuski w Warszawie Ch. de Broglie wyrobił u H. Brühla wysłanie 30 X t.r. decyzji odwołania S-a. Jednak dwór rosyjski wypowiedział się za pozostaniem S-a, wobec czego jego misja w styczniu 1758 została formalnie przedłużona; ponownie pozycją S-a zachwiał upadek kanclerza Bestużewa aresztowanego 25 II t.r. W końcu przyjazd do Petersburga królewicza Karola sprawił, iż dwór saski uznał misję S-a za niepotrzebną. Sprawa nie jest dostatecznie zbadana. Formalnie sam S. prosił o możność powrotu do kraju, aby posłować na sejm 1758 r. Dn. 14 VIII t.r. wyjechał z Petersburga.
Przebywanie na śliskim gruncie w rosyjskiej stolicy było dla S-a szkołą dyplomacji i szkołą przystosowywania się do zmiennych a niełatwych sytuacji. Poznanie środowiska petersburskiego ułatwić miało mu w przyszłości rozumienie i ocenę informacji dostarczanych z tamtego terenu. Olśnienie uczuciem do «Sophie» (Katarzyny) i wynikające stąd iluzje trwały przez najbliższe lata. Nieuzasadniona jest jednak opinia, wyrażana przez wielu historyków, jakoby był on przez całe życie psychicznie od niej uzależniony, «posłuszny na każde skinienie owej wyższej indywidualności» (W. Konopczyński). Stawianie na Katarzynę zarówno w całej polityce zagranicznej jak i w stosunkach z Rosją było później wynikiem dyplomatycznych kalkulacji. W żadnym też wypadku zasadnicze projekty i działania polityczne nie były dyktowane wdzięcznością wobec sprawczyni wyniesienia na tron, lecz nadzieją, że będzie ona kierować się w swych decyzjach chęcią wspierania wykreowanego przez siebie monarchy.
Po powrocie do kraju S. utrzymywał korespondencję z Katarzyną i liczył na ponowny wyjazd do Petersburga, czemu początkowo sprzyjała i ona. Jako poseł inflancki, na rychło zerwanym sejmie 1758 r., zabrał tylko raz zdawkowo głos. Dn. 27 X r.n. utracił S. matkę. Zrozpaczony, spalił całą z nią korespondencję. Dn. 29 VIII 1762 zmarł ojciec S-a. Pozostawił spadek obliczany na blisko 4 mln zł, co wobec licznych spadkobierców nie stanowiło wielkiej fortuny. S. związał się całkowicie z Czartoryskimi, zwłaszcza z Augustem, który popierał go, licząc że «familia» odzyska protekcję rosyjską. S. uczestniczył w mało skutecznych manewrach Czartoryskich, którzy próbowali uzyskać wsparcie Francji bądź Anglii i pogodzić się z J. K. Branickim. Z dezaprobatą traktował jedynie ich chwilową postawę propruską. Posłował z woj. ruskiego na zerwany po kilku dniach sejm 1760 r. Na sejm nadzwycz. r.n. został posłem z ziemi bielskiej dzięki poparciu J. K. Branickiego. Sejm ów, mający zająć się palącą sprawą reformy monetarnej, został zerwany przez Czartoryskich. Formalnym pretekstem był brak senatus consilium poprzedzającego zwołanie sejmu. S. był jednym z głównych oponentów i wniósł 29 IV wraz z 43 innymi posłami manifest przeciw «nielegalnemu» sejmowi. Po latach w pamiętnikach przyznawał, że nie postąpił jak «dobry obywatel».
Objęcie tronu rosyjskiego przez Piotra III (4 I 1762) było ciosem dla dworu saskiego, ale i S. pozbawiony został kontaktów z Katarzyną, nie mającą wpływu na postępowanie męża. Sytuację zmienił radykalnie przewrót wojskowy w Petersburgu (9 VII t.r.), który wyniósł na tron Katarzynę. Pierwszy jej krótki list z 13 VII zapewniał S-a o protekcji, ale zabraniał przyjazdu do Petersburga. Drugi obszerny z 2 VIII zapowiadał przybycie do Warszawy ambasadora Keyserlingka z misją wyniesienia S-a na tron po śmierci Augusta III i powtarzał żądanie, aby S. nie przyjeżdżał, a nawet nie pisał listów. S. mógł domyślić się, że nowym faworytem jest G. Orłow. Mimo to, zaślepiony uczuciem, nie potrafił wyrzec się nadziei na kontynuację swego związku z Katarzyną i wbrew ponawianym zakazom pisał listy i deklarował, że woli wyrzec się korony niż ukochanej. W Mémoires tłumaczył to przekonaniem, że jako faworyt imperatorowej mógłby więcej zrobić dla Polski. Małżeństwa S-a z Katarzyną i groźnego dla siebie zjednoczenia dwóch państw całkiem serio obawiała się Turcja. Również w europejskich sferach politycznych brano pod uwagę tę możliwość; Voltaire wierszem składał mu takie życzenie. Usłużność obcych dyplomatów akredytowanych w Petersburgu dowodziła, że nadal uważali go za osobę bliską Katarzynie. Licząc na jej zdecydowane poparcie, Czartoryscy odrzucali pojednawcze propozycje H. Brühla i na sejmie rozpoczętym 4 X 1762 postanowili go frontalnie zaatakować. Rolę głównego wykonawcy powierzyli obranemu posłem mielnickim S-owi, niewątpliwie dla pokazania, że akcja ta cieszy się poparciem dworu petersburskiego. Dn. 5 X, przed obraniem marszałka, S. zażądał usunięcia z izby posła warszawskiego Fryderyka Alojzego Brühla, syna ministra, jako nieszlachcica polskiego. Gdy oburzeni posłowie dobyli szabel w obronie Brühla, zażądano ich ukarania. Po paru dniach dwór uznał za konieczne zerwać sejm. Dn. 7 X, wraz z 35 posłami, podpisał S. manifest przeciw F. A. Brühlowi i sprawcom dobycia broni w sejmie. Postępowanie S-a było dowodem jego całkowitej zależności od Czartoryskich w wewnętrznych sprawach polskich.
Atak na Brühlów był pomyślany jako wstęp do zaplanowanego przez Czartoryskich zamachu stanu w postaci konfederacji, która za rosyjskim pośrednictwem sprowadziłaby rolę Augusta III do pozorów, a władzę w Polsce oddałaby ich stronnictwu umożliwiając gruntowną reformę państwa. S. niewątpliwie uczestniczył w opracowaniu tego planu przez przywódców stronnictwa, lecz jego własne koncepcje odbiegały od ich republikańskich założeń. W piśmie Anecdote historique (zachowanym w niepełnym brulionie), przeznaczonym dla Katarzyny lecz niedoszłym do jej rąk, wyłożył własną koncepcję monarchii konstytucyjnej. Podobnie jak w projekcie Czartoryskich, postulował przyjęcie zasady decydowania większością głosów na sejmikach i na sejmie trwałym na wzór brytyjskiego parlamentu. Wg S-a władzę wykonawczą sprawować miał wyłącznie król i dwudziestoosobowa Rada Prywatna, gdzie najważniejszą rolę odgrywaliby dwaj sekretarze stanu (do spraw zagranicznych i do wewnętrznych), mianowani i odwoływani przez króla. Czterej staropolscy ministrowie majoryzowani byliby w swoich urzędach przez czterech pomocników, którzy wraz z nimi wchodziliby do Rady. Król mianowałby urzędników na wszystkie stanowiska w państwie, ale coroczne zgromadzenia obywatelskie (powiatowe i miejskie, co świadczyło o zamiarze przyznania praw politycznych mieszczanom) mogłyby uchwalać wobec nich wotum nieufności. Królewszczyzny miały zostać sprzedane, a wszyscy urzędnicy pobieraliby pensje ze skarbu. 50-tysięczną regularną armię miała wzmocnić obywatelska siła zbrojna, tj. szlachecka konnica i miejska piechota. W Anectode S. nie wypowiedział się wyraźnie za dziedzictwem tronu, ale wolną elekcję nazwał nieszczęściem. Gdy 6 VIII 1763 nadeszło polecenie Katarzyny, by zrezygnować z konfederacji za życia Augusta III, próbował S. szukać oparcia w głównej przeciwniczce Rosji – Francji. Jej przedstawicielowi w Warszawie P. Henninowi dowodził, że odzyskanie przez Polskę potęgi leży w interesie Francji, a jedynie panowanie saskie stoi na przeszkodzie ożywczej rewolucji, do której «naród jest dojrzały». Nawet jeśli był to tylko sondaż, to S. zawiódł się całkowicie, gdyż Hennin zwlekał przez trzy miesiące z wysłaniem relacji. Tymczasem Czartoryscy kontynuowali zabiegi o rosyjską protekcję, zasiłki pieniężne i wojskową demonstrację. S. spełniał rolę pośrednika między nimi a Rosją, prowadząc korespondencję z Petersburgiem i rozmowy z Keyserlingkiem. Stanowisko Katarzyny wobec Czartoryskich uległo jednak zmianie i ich przeciwnicy mieli szansę zwyciężyć na październikowej reasumpcji Trybunału w Piotrkowie. Przybył na nią S. i inni działacze «familii», dysponowali jednak mniejszymi siłami. Śmierć Augusta III (5 X 1763) uniemożliwiła reasumpcję Trybunału, który nie działał w czasie bezkrólewia.
Dn. 6 XI 1763 Katarzyna II w instrukcji dla Keyserlingka i dodanego mu do pomocy N. Repnina poleciła popierać elekcję S-a jako kandydata «dogodnego» dla Rosji i jej zawdzięczającego swe wyniesienie. Instrukcja zalecała też utrzymanie liberum veto, niedopuszczenie do zwiększenia liczby wojska polskiego oraz skłonienie sejmu polskiego do prośby o rosyjską gwarancję obecnego ustroju Polski. Kandydaturę S-a popierał też Fryderyk Wielki z obawy, że ewentualna zgoda Rosji na Wettyna otwierałaby drogę powrotu do polityki cesarzowej Elżbiety. Toteż zabiegi Polaków przeciwnych kandydaturze S-a, gotowych za pomoc ofiarowywać cesje terytorialne, zostały przez Fryderyka odrzucone. W czasie bezkrólewia Czartoryscy wsparci finansowo przez Rosję potrafili maksymalnie zmobilizować swe siły i odnieśli sukces na wielu sejmikach, pozyskali prymasa-interreksa, ale głównie dzięki obecności wojsk rosyjskich zdołali łatwo pokonać swych przeciwników, do których należała większość politycznie aktywnych magnatów, i opanowali sejm konwokacyjny. Kontrkandydatem po śmierci elektora Fryderyka Chrystiana był 75-letni J. K. Branicki, człowiek o miernym poziomie umysłowym, który później nie wahał się wyrażać radości, że Rosja i Prusy bronią polskich «wolności». Czartoryscy niewątpliwie pragnęli, by korona przypadła Augustowi lub jego synowi Adamowi Kazimierzowi, ale widząc zdecydowaną wolę Katarzyny jawnie wspierali kandydaturę S-a, obranego 5 II 1764 posłem ziemi warszawskiej na sejm konwokacyjny. Obradami kierowała «familia», a marszałkiem zawiązanej pod koniec sejmu konfederacji generalnej został August Czartoryski. S. działał natomiast zakulisowo, m.in. starając się pozyskać przychylność niektórych dotychczasowych przeciwników. Dn. 7 VIII t.r. na zgromadzeniu u prymasa Władysława Łubieńskiego, Keyserlingk oficjalnie rekomendował w imieniu Rosji i Prus kandydaturę S-a. Dn. 7 IX przeszło pięć i pół tysiąca szlachty zgromadzonej na elekcji oddało jednomyślnie głosy na niego; dn. 13 IX w warszawskiej kolegiacie św. Jana elekt zaprzysiągł pacta conventa, zobowiązując się m.in. do poślubienia katoliczki. W paktach tych otrzymał pozwolenie nabycia dla siebie dóbr ziemskich za 15 mln zł. Dn. 25 XI, w dzień św. Katarzyny, koronował się w Warszawie, a nie jak dotąd królowie w Krakowie, przyjmując imiona Stanisław August. Wystąpił ku zgorszeniu tradycjonalistów nie w stroju polskim, lecz w szesnastowiecznym hiszpańskim.
W ciągu r. 1764 przeciwnicy S-a zaniechali oporu i przeważnie wycofali się z życia publicznego, choć nie pogodzili się z przegraną. W szerszych kołach szlacheckich, którym mniej niż magnatom doskwierało wyniesienie stolnika lit. «ponad równość», korona podnosiła jego prestiż, a talent oratorski i umiejętność postępowania z ludźmi wzbudzały sympatię. «Objęła […] wszystkich dobra nadzieja, że król tak piękne talenta mający potrafi dobrze panować» – konstatował bezpośrednio po elekcji Marcin Matuszewicz i powtarzał w kilka miesięcy później: «Po tym sejmie powszechna prawie była opinia, że król, jako mądry i sławy z panowania swego szukający, jest dobry, ale wszystkie złe rzeczy z ambicji księcia Czartoryskiego, kanclerza litewskiego, pochodziły». Król ze swej strony kontynuował wcześniejsze działania pojednawcze. Starał się pozyskać bp. krakowskiego Kajetana Sołtyka. Na prośbę Potockich przywrócił do godności F. A. Brühla, zięcia woj. kijowskiego Franciszka Salezego Potockiego, co świadczy, że jako król chciał zapomnieć o dawnych antagonizmach, nadał mu indygenat i pozwolił zatrzymać generalstwo artylerii i królewszczyzny. Przychylnie odnosił się do starań byłego woj. wileńskiego Karola Radziwiłła, przebywającego na wygnaniu, o odzyskanie swych dóbr. Szukał kompromisu z przeciwnikami «familii» w Prusach Królewskich i przeciągał niektórych z nich na swoją stronę. Nie podobało się to Czartoryskim, którzy zarzucali mu, że za namową braci tworzy własne stronnictwo. Sami bowiem na wszystkich niemal polach działalności narzucali mu swą kuratelę. Zmusili go do zmiany (niekorzystnej, jak się okazało) planu reformy stopy monetarnej i zerwania umowy z bankierem berlińskim Schweigertem. W szczególności chcieli zmonopolizować w swych rękach królewskie rozdawnictwo łask, nie dopuszczając nie tylko swych przeciwników, ale i ludzi bliskich królowi. S. chciał utrzymać współpracę z wujami, licząc się z ich długoletnim doświadczeniem, a przede wszystkim z możliwościami, jakie dawało im liczne i prężne stronnictwo obejmujące cały kraj, podczas gdy zalążki jego własnych wpływów ograniczały się do paru województw czy ziem. Stąd w pierwszym dziesięcioleciu panowania, S. bądź znajdował wspólną drogę z Czartoryskimi, bądź ulegał ich woli wbrew swemu przekonaniu. W Mémoires nielojalności Czartoryskich przypisał pogorszenie stosunków z Rosją i szkodzenie rodzącej się jego popularności w narodzie. Po latach, w liście do pani Geoffrin, nazwał okres 1764–6 latami nadziei. Trzydziestodwuletni S., choć świadom trudności, pełen był zapału. «Gdyby mógł, zreformowałby w jednym dniu cały kraj, cały naród, by go podnieść na poziom innych narodów o większej kulturze» (nuncjusz A. E. Visconti). Od chwili wstąpienia na tron S. okazywał aktywność w rozlicznych dziedzinach, w których w przeciwieństwie do najważniejszych spraw państwowych, mógł działać z większą swobodą. Erygował swoim kosztem wielokrotnie obiecywaną przez poprzedników Szkołę Rycerską, kształcącą i wychowującą w duchu patriotyzmu nie tylko przyszłych oficerów, ale i młodzież, mającą brać udział w życiu publicznym i w służbie cywilnej państwa. Okazywał protekcję zreformowanym szkołom pijarów i jezuitów oraz planował powołanie przez sejm 1766 r. państwowego organu zarządzającego szkolnictwem. Już we wrześniu 1764 zaczął tworzyć kancelarię królewską czyli Gabinet, na czele z Ogrodzkim. Wśród pracowników znalazło się sporo cudzoziemców, ale z czasem pracowało w nim coraz więcej Polaków, z których S. dobierał pracowników do powstających instytucji państwowych i placówek dyplomatycznych. Od t.r. tworzył z Ogrodzkim, w zasadzie bez udziału wujów, nieistniejącą dotąd (zastępowała ją dyplomacja saska) stałą polską służbę dyplomatyczną. Pierwsze placówki były nieliczne: Petersburg, Wiedeń (nieoficjalnym przedstawicielem był brat króla, Andrzej), Rzym, Haga (krótko), Stambuł (na stałe w formie agentury). Z Francją nie udało się królowi nawiązać stałych stosunków dyplomatycznych. Na samodzielne kontakty króla z obcymi przedstawicielami akredytowanymi w Polsce, nuncjuszem apostolskim, rezydentami: pruskim, angielskim, saskim i duńskim, a zwłaszcza z Repninem, Czartoryscy patrzyli zazdrosnym okiem.
W podstawowych sprawach politycznych (wewnętrznych i zewnętrznych, w polskich warunkach ściśle ze sobą powiązanych) S. uzależniony był od Rosji i od Czartoryskich. W pierwszych latach panowania powstała namiastka rządu, tzw. konferencja króla z ministrami; wchodzili do niej czterej kanclerze, August Czartoryski, S. Lubomirski, Ogrodzki, oraz bracia królewscy. W kluczowej dla reformy państwa sprawie odrodzenia władzy prawodawczej, sparaliżowanej przez liberum veto, program króla nie różnił się od programu, który Czartoryscy ostrożnie wprowadzali w życie. Ich dziełem było też radykalne ograniczenie władzy hetmanów i podskarbich na rzecz kolegialnych organów wyłanianych przez sejm i poddanych jego kontroli. Choć dalekie to było od wizji monarchicznej władzy wykonawczej, jaką miał S., uznał on te reformy za krok na drodze wychodzenia z anarchii. Istniały jednak między nim a wujami różnice programowe i taktyczne. Czartoryscy byli większymi tradycjonalistami, liczyli się bardzo z opinią swych szlacheckich stronników, kierowali się też często interesami rodowo-koteryjnymi. Sprzeciwili się więc projektom S-a zmierzającym do likwidacji odrębności skarbu i wojska W. Ks. Lit. oraz zawieszania działalności normalnego sądownictwa w czasie bezkrólewia. W tzw. sprawie dysydenckiej przyjęli wobec postulatów Katarzyny II postawę zdecydowanie negatywną, pozwolili demonstrować swym stronnikom na sejmach antydysydencką postawę, sądząc, że w ten sposób przekonają carycę, iż żąda rzeczy nierealnych. S., choć również miał ogromne opory przeciw równouprawnieniu dysydentów, rozwinął propagandę na rzecz tolerancji i usiłował, acz bezskutecznie, wypracować kompromisowy projekt wspólnie z Repninem. Czartoryscy, wykorzystawszy bez skrupułów pomoc Rosji w walce z przeciwnikami, sądzili, że nie muszą zapłacić za to politycznego rachunku, nie życzyli też sobie, aby rosyjska protekcja wzmacniała pozycję S-a. W praktyce więc utrudniali jego zabiegi o zawarcie przymierza polsko-rosyjskiego (z czym wiązał on nadzieje na uzyskanie zgody na reformy i zwiększenie liczby wojska) oraz na uregulowanie przebiegu granicy. Imperatorowa odłożyła jednak sprawę przymierza i delimitacji, a skoncentrowała się na żądaniu równouprawnienia dysydentów i dopiero za uległość w tej sprawie obiecywała w sposób niewiążący zgodę na reformy i na przymierze. S., politycznie jeszcze niedoświadczony, liczył, że Katarzyna II skutecznie poprze go w sporze z Fryderykiem Wielkim, który w odwecie za uchwalenie przez sejm konwokacyjny cła generalnego ustanowił bezprawnie własną komorę celną na Wiśle w Kwidzynie. Z apelami S-a do przyjaźni i do poczucia sprawiedliwości imperatorowej krzyżowały się jej pouczenia, że «często nawet największy interes państwa musi być złożony w ofierze racjom politycznym». Mediacja rosyjska skłoniła Fryderyka do likwidacji komory kwidzyńskiej, ale cło generalne musiało zostać zniesione. S. próbował zarazem uzyskać większą samodzielność od Rosji, szukając oparcia w Austrii i łudził się możliwością poślubienia arcyksiężniczki Elżbiety, córki Marii Teresy, która popierała ten projekt. Katarzyna II była temu zdecydowanie przeciwna.
W przeddzień sejmu 5 X 1766 wysłał S. list do carycy błagając ją, by nie forsowała swych żądań w sprawie dysydentów, gdyż albo narazi go na nienawiść narodu, albo na ciosy swego oręża. W tym samym czasie przez brata Andrzeja alarmował kanclerza Kaunitza, że Rosja wsparta przez Prusy wysyła do Polski nowe wojska i chce uczynić z niej prowincję swego imperium. Oczekiwał, że Austria energicznie zaprotestuje, do czego nie doszło. Projekt S-a zgłoszony na sejmie przez kanclerza Andrzeja Zamoyskiego, postulował przyjęcie zasady głosowania większością nad projektami Komisji Skarbowej, zmierzał więc do ograniczenia liberum veto. Decydując się na takie działanie wbrew Rosji chciał uzyskać szerokie poparcie społeczeństwa, oburzonego na Katarzynę II za popieranie dysydentów. Spotkał go całkowity zawód. Rosja zawiesiła popieranie sprawy dysydenckiej i porozumiała się z kilkuosobową grupą posłów stronnictwa republikańsko-saskiego. Jeden z nich, Michał Wielhorski, zaproponował ustawę zapewniającą nienaruszalność liberum veto, a Rosja i Prusy zagroziły wojną, jeśli projekt królewski byłby przyjęty. Czartoryscy, którzy zdawali się dotąd go popierać, wycofali się natychmiast, wezwali do przyjęcia propozycji Wielhorskiego i rozwiązali konfederację generalną, przywracając w ten sposób liberum veto. Spodziewali się, że to wyłącznie oni cieszyć się będą protekcją dworu rosyjskiego, odebraną nierozważnemu królowi. Ale i ich spotkał zawód, gdyż kierownik rosyjskiej polityki N. Panin wyraźnie uzależnił ową protekcję od zobowiązania się do przeprowadzenia ustaw prodysydenckich. Czartoryscy ponownie odmówili. Rezultatem było zawiązanie, pod rosyjską wojskową osłoną, konfederacji dysydentów (marzec 1767) i porozumienie się Rosji z przywódcami dawnego stronnictwa republikańsko-saskiego. Łudzeni perspektywą detronizacji S-a, wywarcia zemsty na Czartoryskich i zniesienia reform wprowadzanych od r. 1764, zawiązali oni lokalne konfederacje, które zjednoczyły się w konfederację generalną w Radomiu (maj 1767). Do konfederacji tej licznie przystępowała szlachta pociągana hasłem «obrony wiary» i straszona królewskim absolutyzmem. Szerzona od pierwszych lat panowania propaganda, oczerniająca S-a, wzmogła się znacznie t.r. Konfederaci radomscy prosili Katarzynę II o gwarancję ustroju i, acz z oporami, przyjęli jej żądania w sprawie dysydenckiej. Wskutek nacisków Repnina, sejm t.r. zwołany pod węzłem konfederacji radomskiej wyłonił delegację do rokowań z Rosją. W skład delegacji weszli także zwolennicy Czartoryskich i króla, bowiem Rosji zależało, by jej dyktat został zaakceptowany także przez nich. Repnin 9 III 1768 przedstawił S-owi przywódców radomskich jako «przyjaciół Rosji», mających być odtąd «przyjaciółmi» króla. Jednak opozycja, zawiedziona, że nie udało się usunąć króla, obalić reform 1764–6 i ukarać Czartoryskich, postanowiła osiągnąć wbrew Rosji swe cele.
W końcu lutego 1768 została zawiązana w Barze nowa konfederacja jako «poprawa» radomskiej. Na wiadomość o tym Repnin wstrzymał zaplanowany wymarsz wojsk rosyjskich z Polski i wymógł na królu i radzie senatu wezwanie ich jako sojuszników przeciw konfederatom barskim. S. skierował do nich w misji pojednawczej bliskiego republikantom gen. Andrzeja Mokronowskiego. Jednak konfederaci nie chcieli z nim rozmawiać. Później S. wysłał wojsko pod wodzą łowczego w. kor. Franciszka Ksawerego Branickiego w celu podporządkowania sił zbrojnych na Podolu i Ukrainie, które przeszły na stronę konfederatów. Zadania tego nie udało się wykonać i Branicki wraz z armią rosyjską wziął udział w zdobyciu Baru (20 VI). Ruch konfederacki rozszerzał się na inne ziemie, a w październiku t.r. Turcja wypowiedziała Rosji wojnę i zarzuciła Polsce złamanie traktatu karłowickiego. Repnin zaproponował królowi, aby Polska stanęła w tej wojnie u boku Rosji. S. odmówił tłumacząc się, że nie mógłby uczynić tego bez zgody sejmu i że krok taki pogłębiłby nienawiść narodu do niego. W Mémoires przyznawał, że wówczas widział w wojnie tureckiej pomyślną okazję do wydobycia się Polski spod rosyjskiej dominacji. W chwili ich pisania (po trzecim rozbiorze) sądził, że odmowa była politycznym błędem. Ponownie zbliżył się S. do Czartoryskich, którzy odrzucili wysuwane przez Repnina, a potem przez jego następcę M. Wołkońskiego, propozycje współpracy. Sformułowali oni, a S. podpisał, uchwałę rady senatu 30 IX 1769 o wysłaniu poselstw: do Petersburga z żądaniem wycofania wojsk rosyjskich, wynagrodzenia szkód przez nie poczynionych i zniesienia wymuszonych ustaw ostatniego sejmu oraz do Anglii z prośbą, by jako mediatorka traktatu karłowickiego przekonała Turcję, że Polska go nie złamała i aby poparła polskie postulaty, które miały być przedłożone Katarzynie II. Uchwała przewidywała też wysłanie poselstw do państw, będących gwarantami traktatu oliwskiego. Krył się za tym pomysł Czartoryskich pośrednictwa państw katolickich: Francji i Austrii w pacyfikacji Polski. Zawód był całkowity. W Anglii, której zależało na zbliżeniu Austrii i Rosji, nie traktowano poważnie polskich postulatów. Francja i Austria zainteresowane zaś były trwaniem kłopotliwej dla Rosji wojny konfederackiej, a nie pacyfikacją Polski. Stąd zabiegi tajnych wysłanników S-a o nawiązanie porozumienia z Francją, a przez nią z konfederacją barską, zakończyły się fiaskiem.
Katarzyna II odmówiła przyjęcia posła polskiego, w odwecie za uchwałę rady senatu nałożyła sekwestr wojskowy na majątki ministrów polskich, których z kolei S. uczcił wybiciem medalu z napisem: «ne cede malis». Wołkoński zmontował nowe stronnictwo rosyjskie, oparte głównie na działaczach konfederacji radomskiej, «Radę Patriotyczną» i rozważał z nim detronizację S-a. Konfederacja barska początkowo nie występowała oficjalnie przeciw królowi; star. warecki Józef Pułaski nawet wzywał «Najjaśniejszego Pana» do przybycia do niej. Pierwszy akt bezkrólewia ogłosił 9 IV 1770 marsz. Michał Krasiński przebywający na terytorium Turcji, ale Generalność konfederacka akt ten chwilowo zataiła. Analogiczną uchwałę podjęła jednomyślnie 13 X t.r. w Preszowie, podając fałszywe miejsce i datę: «pod Konieczną» (a więc rzekomo w kraju) 9 VIII. W akcie tym nazwała S-a «intruzem i uzurpatorem tronu polskiego» i wzywała: «w krwi deklarowanego przyjaciela Moskwy, a kraju nieprzyjaciela i tyrana Stanisława Poniatowskiego zmyjcie hańbę i obelgę narodu».W końcu t.r. król, zrażony brakiem reakcji Czartoryskich na ogłoszenie bezkrólewia, zdecydował się na krok samodzielny. Wysłany do Petersburga F. K. Branicki uzyskał odwołanie Wołkońskiego i zastąpienie go propolsko nastawionym najbliższym współpracownikiem Panina, K. Saldernem. Była to misja ostatniej szansy wobec narastających tam tendencji rozbiorowych. Panin listownie, a Branicki po powrocie ustnie, powiadomili S-a o bliskim niebezpieczeństwie rozbioru. Saldern przybył do Warszawy w kwietniu 1771, zniósł sekwestr majątku ministrów, zlikwidował «Radę Patriotyczną», obiecywał łagodne traktowanie kraju i ustępstwa, głównie kosztem dysydentów, a w zamian domagał się zawiązania rekonfederacji. Czartoryscy, którzy byli jedyną realną siłą mogącą utworzyć rekonfederację, odmówili, przekonani o słabości Rosji i nie wierząc w groźbę rozbioru. S. natomiast, zdając sobie sprawę z rozpaczliwego położenia, wyraził zgodę na zawarcie 16 V t.r. układu, na mocy którego dowódca wojsk rosyjskich w Polsce gen. I. Weymarn i F. K. Branicki, na czele królewskich pułków nadwornych i części gwardii, mieli wspólnie dowodzić walkami przeciw konfederatom. S. otrzymał na ten cel od Salderna subsydia pieniężne. W październiku t.r. kierujący Generalnością marsz. Michał Pac upoważnił płk. Kazimierza Pułaskiego do zorganizowania porwania S-a i dostarczenia go do opanowanej przez konfederatów fortecy częstochowskiej. Już w maju t.r. plan zamachu poddał Pułaskiemu litewski konfederat Stanisław Strawiński i on kierował jego wykonaniem. Dn. 3 XI wieczorem oddział konfederatów, którzy potajemnie przedostali się do Warszawy, napadł na ul. Miodowej na króla wracającego karetą z odwiedzin u Michała Czartoryskiego. Rannego w głowę przeprowadzili napastnicy poza obwałowania miasta. Tam, z obawy przed rosyjskimi patrolami, rozproszyli się pozostawiając przy królu jednego ze swych dowódców, Jana Kuźmę. S. swą wymową i obietnicą przebaczenia skłonił go do skruchy. Kuźma odprowadził króla do młyna pod Marymontem. Zawiadomiony biletem królewskim przybył tam płk Karol Coccei z oddziałem gwardii i odprowadził monarchę do zamku. Ocalenie, które S. uważał za cud, utwierdziło go w przekonaniu, że Opatrzność zachowała go, aby dalej wypełniał swą misję.
Zamach na S-a potępili w listach pasterskich biskupi, a w okolicznościowych utworach Stanisław Konarski, Adam Naruszewicz i kilku innych ludzi pióra. Z kilku województw, przeważnie litewskich, przybyły delegacje winszując ocalenia. Na rozesłane przez S-a listy do wszystkich monarchów nadeszły dość zdawkowe odpowiedzi. Ludwik XV udawał, że nie ma nic wspólnego z konfederacją, dwór wiedeński ograniczył się do wymuszenia na Generalności, by usunęła z aktu bezkrólewia niektóre ustępy, i wyraził zgodę na przyjęcie polskiego posła. Skłoniło to S-a do podtrzymywanych przez brata Andrzeja planów pacyfikacji kraju za pośrednictwem Austrii; dwór wiedeński świadomie lansował takie perspektywy, jako jeden ze środków prowadzonego na wielką skalę szantażu politycznego wobec Rosji. Tymczasem w Petersburgu w poł. 1771 zapadła decyzja rozbiorowa, lecz Saldern otrzymał rozkaz trzymania Polaków w nieświadomości i bierności.
Gdy 18 IX 1772 Rosja, Austria i Prusy notyfikowały Polsce fakt rozbioru i zażądały zwołania sejmu dla zawarcia traktatów cesyjnych, S. przyjął taktykę odwlekania zgody na to żądanie i podjął starania o interwencję innych państw, choć w nią nie wierzył. Wysłany w tej sprawie do Francji F. K. Branicki starał się również skłonić przebywających na emigracji członków Generalności barskiej do zgody i wspólnego działania. Misja ta okazała się bezskuteczna. S-owi chodziło jednak o wykazanie, że niczego nie zaniedbuje. Wiedział bowiem, że wielu sympatyków konfederacji barskiej przypisuje mu współdziałanie z rozbiorcami. Zorganizował też stojącą na wysokim poziomie akcję publicystyczną, by wykazać bezpodstawność pretensji i rzekomych praw historycznych, na które powoływali się rozbiorcy. S. zdawał sobie sprawę, że zarówno w Europie jak i w kraju wyrażano opinie, iż winien raczej abdykować niż podpisać traktaty cesyjne; skłaniał się czasem do tej decyzji, ale hamowała ją m.in. świadomość niebezpieczeństw, jakie niosło za sobą przedłużanie oporu i nowe bezkrólewie.
Podstawowym, a właściwie niemal jedynym polem manewru pozostały dla S-a stosunki z dworem petersburskim i jego przedstawicielem w Warszawie, którym od r. 1772 został O. Stackelberg. Ówczesne koncepcje rosyjskie zakładały odsunięcie od wpływów zarówno S-a i Czartoryskich, jak i ich magnackich przeciwników, uważanych za inspiratorów konfederacji barskiej, i stworzenie partii rosyjskiej złożonej z osób mniejszej fortuny i znaczenia, a przez to bardziej zależnych. Partia ta składała się z ludzi dyspozycyjnych, żądnych kariery i zysków, ale nie posiadających wpływów w społeczeństwie. Byli wśród nich działacze dawnej «Rady Patriotycznej», a nawet niektórzy konfederaci barscy. Groźby i dokuczliwa okupacja kraju przez wojska trzech mocarstw łamały opór. S. zwołał na 8 II 1773 długo odkładaną radę senatu, która głosami również Czartoryskich uchwaliła zwołanie sejmu na 19 IV. Na parę dni przed jego rozpoczęciem przywódcy nowej partii rosyjskiej zawiązali konfederację pod laską Adama Ponińskiego. W czasie czterodniowego oporu posła nowogrodzkiego Tadeusza Rejtana i towarzyszy przeciw narzuceniu jej sejmowi, S. nie udzielił im jawnego poparcia, ale odmówił przeciwdziałania i częściowo ich wspomagał. Dn. 21 IV przyjął delegację konfederacji, ale akces do niej odłożył do czasu ustania oporu Rejtana. Po ultimatum Stackelberga grożącym «zrujnowaniem do szczętu kraju» oświadczył 22 IV zebranym senatorom, że nie chcąc być winnym «nieszczęścia publicznego» przystępuje do konfederacji. W ciągu następnych tygodni S. sprzeciwiał się żądaniu wyłonienia przez sejm delegacji, posiadającej moc zawarcia traktatów cesyjnych i ustanowienia pod gwarancją trzech mocarstw rozbiorowych «rządu wewnętrznego», bez konieczności zatwierdzenia tego przez plenum sejmu. Popierało go wielu posłów, ale w głosowaniu nieznaczna większość opowiedziała się za pełnomocną delegacją. Dn. 18 V kapitulował S., choć wiedział, że przyszła forma rządu odbierze mu mianowanie ministrów i senatorów oraz inne uprawnienia na rzecz projektowanej Rady Nieustającej (RN). Pełnomocna delegacja działała przez prawie dwa lata, we wrześniu t.r. zawarła traktaty cesyjne, a następnie zajęła się sprawami wewnętrznymi w znacznej mierze dotyczącymi kwestii prywatnych. Ważniejsze sprawy ustrojowe uzgadniane były na poufnych konferencjach z udziałem posłów trzech mocarstw, gdzie decydujący głos miał Stackelberg. On też, choć pozwalał Ponińskiemu i towarzyszom dokonywać nadużyć, a Sułkowskim, Augustowi i Antoniemu, szykanować S-a, doszedł do przekonania, że polityka rosyjska w Polsce nie może się opierać wyłącznie na ludziach powszechnie znienawidzonych. Powoli więc zbliżał się do S-a, zachęcając go korzyściami dla państwa i dla własnych jego interesów. Pierwszą taką koncesją była zgoda (wrzesień–październik 1773) na ustanowienie Komisji Edukacyjnej Narodowej (KEN) zależnej tylko od króla i sejmu, a nie od przyszłej RN, choć na razie pojezuickim majątkiem zarządzały Komisje Rozdawnicza i Sądowa, czyli działacze konfederacji. S. początkowo walczył o utrzymanie królewskich uprawnień rozdawniczych. Najwcześniej zrezygnował z rozdawnictwa królewszczyzn. Bezskutecznie lansował projekt reformy sejmu, ściślejszego złączenia W. Ks. Lit. z Koroną, zabiegał o dochody skarbu królewskiego, drastycznie pomniejszone wskutek rozbioru i zrujnowania kraju w czasie konfederacji barskiej. W grudniu t.r. pod egidą Stackelberga nastąpił kompromis: król zaakceptował powstanie RN i rezygnację z najważniejszych uprawnień rozdawniczych, choć jeszcze wiosną 1774 próbował, przez wysłanego w poselstwie do Petersburga F. K. Branickiego, nie dopuścić do ustanowienia RN. Ponowiony nacisk trzech mocarstw, pomimo sprzeciwów S-a i wielu członków Delegacji doprowadził do jej utworzenia (sierpień t.r.). Wskutek starań m.in. S-a zostały jednak poważnie ograniczone jej kompetencje, zachowano niektóre królewskie uprawnienia rozdawnicze (m.in. mianowania na urzędy ziemskie). S. otrzymał też zapewnienie pomyślnego rozwiązania swych spraw finansowych.
W wyniku tego kompromisu S. odzyskał, jak zapewniał Stackelberg, protekcję Katarzyny II, a ambasador (Stackelberg został nim w r. 1775) poparł zorganizowanie w kraju silnego stronnictwa regalistycznego. RN rozpoczęła działalność po zakończeniu (11 IV 1775) sejmu i konfederacji, budząc opór ministrów, a zwłaszcza hetmanów, którzy w czasie Delegacji wskutek starań F. K. Branickiego odzyskali część uprawnień. Powstała tzw. opozycja magnacka, nabierająca coraz bardziej charakteru antykrólewskiego. Znaleźli się w niej Czartoryscy i ich dawni przeciwnicy Potoccy, bardzo aktywni byli w niej hetmani: Branicki, Seweryn Rzewuski i Michał Ogiński. Opozycja magnacka przedstawiała RN jako zagrożenie dla polskiej «wolności» i wykorzystywała w propagandzie powszechne niezadowolenie z działalności konfederacji Ponińskiego oraz niechęć wobec ustanowionych przez sejm w l. 1773–5 nowych podatków. Podjęte przez nich próby podważenia pozycji S-a i Stackelberga nie dały rezultatu. Na niektórych sejmikach wojsko rosyjskie interweniowało przeciw stronnictwu opozycyjnemu. Niezależnie od tego tworzące się stronnictwo królewskie zdobyło dość szeroki zakres wpływów, a w W. Ks. Lit. dzięki energii i zręczności podskarbiego nadw. lit. Antoniego Tyzenhauza, zdecydowaną przewagę. Dn. 23 VIII 1776, na trzy dni przed otwarciem obrad sejmowych, zawiązana została w RN konfederacja z udziałem króla, do której zaraz przystąpili liczni senatorowie i posłowie. Marszałkiem konfederacji kor. i sejmu wybrany został Mokronowski. Uznano tych posłów z rozdwojonych sejmików, którzy przystąpili do konfederacji. Opozycyjnych, nie przeprowadzając rugów, nie dopuszczono do izby. Hetmanom, podskarbim, wielkim komisjom i wojsku kazano złożyć przysięgę na posłuszeństwo konfederacji. Opozycję reprezentowali na sejmie niektórzy ministrowie (głównie S. Lubomirski i S. Rzewuski) i senatorowie oraz nieliczni posłowie. S. miał więc wpływ na ów sejm, jak na żaden inny za swego panowania. Uchwały sejmu 1776 r. wzmocniły władzę RN nad ministrami, zniosły Komisje Wojskowe, znacznie ograniczyły kompetencje hetmanów, oddając zwierzchność nad wojskiem bezpośrednio Dep. Wojskowemu RN. W oczach pokonanej opozycji ów «straszny sejm» był więc gorszy od sejmu Ponińskiego i obalenie jego ustaw stało się celem jej polityki. Sejm dał KEN pełną kontrolę nad majątkiem pojezuickim. Urealnił budżet oparty na przesadnych szacunkach dochodów. Skasował wiele nadużyć poprzedniego sejmu w zakresie wymiaru sprawiedliwości i «nagród» hojnie przez niego szafowanych. Lecz całkowitemu ich zniesieniu sprzeciwili się posłowie mocarstw rozbiorowych jako gwaranci ustaw owego sejmu. S. zobowiązał się wypłacać ze swojego skarbu pensję, jaką wyznaczył sobie Poniński, aby umożliwić skasowanie podobnych obciążeń skarbu Rzpltej. Z inicjatywy S-a sejm uchwalił zniesienie tortur i procesów o czary oraz powierzył ekskanclerzowi Andrzejowi Zamoyskiemu kodyfikację prawa polskiego. Nie wszedł pod obrady sejmu firmowany przez kanclerza Andrzeja Młodziejowskiego, a niewątpliwie akceptowany przez króla, projekt «Ponowienie praw miejskich» wprowadzający ograniczoną reprezentację poselską pięciu największych miast kor. i coroczne zjazdy przedstawicieli wszystkich miast w Warszawie. Jeszcze przed sejmem Stackelberg sprzeciwił się proponowanemu przez króla połączeniu kor. i lit. Komisji Skarbowych. Przed sejmem, wskutek nacisków rosyjskich, Austria zwróciła część ponadtraktatowych nabytków terytorialnych; na mniejszą skalę uczyniły to Prusy. Mimo że pomoc Rosji daleka była od polskich oczekiwań, stanowiła ona jedyną zaporę przeciw pruskiej polityce celnej, a zwłaszcza aneksyjnym planom wobec Gdańska. Nawiązując do tego S. deklarował na sejmie 1776 r., że jest przyjacielem imperatorowej, gdyż jest polskim patriotą. Łudził się, że Katarzyna II pozwoli zachować konfederację po sejmie (tak jak w l. 1764–6), a w każdym razie, że zgodzi się na konfederowanie następnych sejmów. W grudniu t.r. wysłał w oficjalnej misji do Petersburga swego synowca Stanisława. Miał on podziękować Katarzynie II za poparcie, starać się o pomoc przeciw uciskowi handlu polskiego przez Prusy i o zgodę na dalsze reformy ustrojowe, rozszerzające kompetencje RN i umożliwiające zwiększenie podatków. Stackelberg czynił też nieszczere nadzieje, iż ks. Stanisław może pozyskać widoki na księstwo kurlandzkie i na następstwo po stryju, który widział w nim odpowiednie kwalifikacje, ale starannie unikał podejmowania tego tematu, by nie być oskarżonym o łamanie przysięgi w pactach conventach. Misja ta nie przyniosła żadnych owoców. Wkrótce też S. przekonał się, w jak krótkich cuglach jest trzymany. W 2. poł. 1777 dwór petersburski zażądał od niego odwołania wysłanego po sejmie 1776 r. posła do Turcji Karola Boscampa-Lasopolskiego, starającego się o ustanowienie w Stambule stałego oficjalnego polskiego przedstawicielstwa. Zażądał też odwołania przebywającego w Paryżu zaufanego pracownika Gabinetu Maurycego Glayre’a, który pod pretekstem załatwiania prywatnych spraw S-a, sondował możliwości ustanowienia w Warszawie poselstwa francuskiego oraz, jak domyślano się, poślubienia przez S-a lub ks. Stanisława francuskiej księżniczki. Katarzyna II nie wyraziła zgody na skonfederowanie sejmu 1778 r. Odbył się on jako pierwszy za panowania S-a «wolny», ku zadowoleniu opozycji magnackiej i konserwatywnej szlachty. Mimo że stronnictwo królewskie miało ogromną przewagę wśród posłów, Stackelberg nie dopuścił do wyboru na marsz. Kazimierza Wolmera, współpracownika Tyzenhauza, a perspektywą obalenia «tyranii» podskarbiego w W. Ks. Lit. wabił nienawidzących go opozycyjnych magnatów. Wielu z nich polecił wprowadzić do RN, której marszałkiem został Ignacy Potocki. Ambasador czynił S-owi zarzuty, że dąży do zaprowadzenia rządu monarchicznego, a organizując w całym kraju stronnictwo regalistyczne pragnie wydobyć się spod rosyjskiej dominacji, co grozi katastrofalnymi dla niego i Polski skutkami utraty protekcji Katarzyny II. Sejm «wolny» okazał całkowitą bezowocność prawodawczą i zagrożony był nawet zerwaniem. Stackelberg dał jednak wkrótce do zrozumienia S-owi, że zwrot ku opozycji był tylko chwilowym manewrem. Gdy w grudniu t.r. wydawało się, że Rosja w toczonej wojnie o sukcesję bawarską stanie u boku Prus, uzgodnił z królem projekt antyaustriackiej konfederacji pod laską Mokronowskiego. Rozwój sytuacji międzynarodowej sprawił, że projekt konfederacji stał się szybko nieaktualny.
Następne dziesięciolecie ukazało, że Rosja skutecznie hamuje wszelkie próby reform i wyprowadzenia Polski ze stanu politycznego marazmu. S. przed każdym sejmem starał się, czasem za ostrożnym poparciem ze strony Stackelberga, o zgodę na skonfederowanie sejmu. W l. 1782–4 w związku ze spodziewaną wojną rosyjsko-turecką łączył te starania z propozycją zawarcia przymierza polsko-rosyjskiego, licząc że przydatność Polski w tej wojnie skłoni Katarzynę II do zgody na reformy usprawniające rząd i na powiększenie potencjału skarbowo-wojskowego. Widział w tym przymierzu zabezpieczenie przed nowym rozbiorem, do którego dążyły Prusy, by uzyskać ekwiwalent za spodziewane nabytki rosyjskie i austriackie kosztem Turcji. Katarzyna II uchylała wszystkie te propozycje. Chciała jedynie, aby w Polsce panował spokój (w r. 1780 wyprowadziła z niej swój korpus okupacyjny) i względna równowaga między S-em (nieco bardziej protegowanym) a opozycją. S-owi deklarowała natomiast zapewnienie wygód życia prywatnego. Polityka S-a napotykała również na trudności wewnętrzne. Kodyfikacja opracowana przez zespół pod kierownictwem Zamoyskiego, z którą S. wiązał duże nadzieje i w którą włożył sporo starań, została jednogłośnie odrzucona przez sejm 1780 r. Zwalczali ją nuncjusz papieski G. A. Archetti, Stackelberg i opozycja magnacka, a przede wszystkim posłowie, oburzeni propozycją poprawy położenia prawnego chłopów. Los kodyfikacji świadczył, że w takiej sprawie S. nie był w stanie wpłynąć na własnych stronników, prezentujących nieugięty konserwatyzm społeczny. Na krótko przed sejmem t.r., pod naciskiem Stackelberga, opozycji, a nawet własnego otoczenia, S. odebrał dzierżawę ekonomii lit. Tyzenhauzowi, co równało się pozbawieniu go przywództwa stronnictwa królewskiego w W. Ks. Lit. Sam S. od pewnego czasu nie był zadowolony z arbitralnych metod kierowania przez Tyzenhauza polityką tamże, jednak postawiło to w dwuznacznym świetle lojalność króla wobec jednego z najwierniejszych i najbardziej skutecznych stronników. Dopiero na sejmie 1784 r. stanął S. w obronie Tyzenhauza i uchronił go od najdotkliwszych grożących mu konsekwencji finansowych, a świadczeniami swego skarbu starał się złagodzić ciężką sytuację materialną. Bardzo szczupłe możliwości ustawodawcze «wolnych» sejmów, trwających zaledwie sześć tygodni i obciążonych czynnościami proceduralnymi, dodatkowo ograniczała obstrukcyjna działalność opozycji. S., mimo że dysponował zawsze zdecydowaną większością, nie zdołał przeprowadzić nawet tak drobnych spraw, jak uchwalenie funduszy na poszukiwanie złóż soli, ustanowienie emerytur oficerskich, wprowadzenie poboru rekruta w miejsce powodującego liczne nadużycia «wolnego» werbunku, powołanie milicji sądowej, odciążającej wojsko od funkcji policyjnych. Szczególnie burzliwe, grożące zerwaniem były: sejm 1782 r., gdzie opozycja wykorzystała ubezwłasnowolnienie chorego umysłowo bp. Sołtyka do oskarżeń RN i króla o złamanie prawa neminem captivabimus, a jeszcze w większym stopniu sejm 1786 r. tzw. dogrumowski. W r. 1784 niejaka Maria Dogrumowa usiłowała bezskutecznie przekonać osoby z otoczenia króla, że A. K. Czartoryski chce go otruć. Następnie doniosła Czartoryskiemu, że zaufani królewscy Jan Komarzewski i Franciszek Ryx szykują na niego zamach trucicielski, czemu on dał wiarę. W owej «podłej sprawie», jak ją określił S., rozpętano gwałtowną i bardzo kosztowną antykrólewską propagandę w kraju i zagranicą, w którą zaangażowała się Izabela Lubomirska i jej zięciowie, Ignacy i Stanisław Kostka Potoccy. Gdy wyrokiem Sądu Marszałkowskiego Dogrumowa jako kalumniatorka została skazana na piętnowanie i więzienie, a A. K. Czartoryski na grzywnę, cała opozycja magnacka zmobilizowała swe siły na sejmikach i na sejmie, żądając usunięcia z wyroku nazwiska Czartoryskiego i incydentalnie wspomnianego hetmana F. K. Branickiego.
Przy braku osiągnięć w zakresie ustawodawczym S. potrafił przejąć kontrolę nad władzą wykonawczą. Wybory członków RN odbywały się niemal zawsze po myśli królewskiej. Sekretarzami RN i jej Dep. Interesów Cudzoziemskich byli ludzie cieszący się jego zaufaniem. Dep. Wojskowym kierował de facto szef kancelarii wojskowej króla gen. Komarzewski. Placówki dyplomatyczne, bardziej rozbudowane po pierwszym rozbiorze, były obsadzane przez króla i poufne relacje kierowały do jego Gabinetu. Ponieważ w warunkach dominacji rosyjskiej Polska nie mogła prowadzić samodzielnej polityki zagranicznej, głównym zadaniem tych placówek było dostarczanie informacji, i rzeczywiście S. był dobrze zorientowany w sytuacji międzynarodowej. Najważniejszą była placówka petersburska, którą od r. 1774 kierował (od r. 1767 był jej sekretarzem) Augustyn Deboli. Wyrobił on sobie dobrą orientację w tamtejszym środowisku i stopniowo zdobywał coraz większe zaufanie S-a, który sam zaczął prowadzić z nim bardzo poufną i szczerą korespondencję. W prowadzeniu polityki wewnętrznej pomagał S-owi szef Gabinetu Ogrodzki. Po jego śmierci w r. 1780 król sam prowadził niezwykle rozległą korespondencję krajową z pomocą brata Michała, od r. 1773 bp. płockiego, a od r. 1785 – prymasa. Politykę królewską w W. Ks. Lit. do r. 1780 niemal (konkurowała z nim Anna Tyszkiewiczowa) monopolizował Tyzenhauz, po nim, prowadził ją z mniejszym sukcesem, podkanclerzy lit. Joachim Chreptowicz. W poszczególnych województwach działali nieformalni szefowie stronnictwa królewskiego: senatorowie i wyżsi rangą urzędnicy ziemscy. Głównym ich zadaniem było przeprowadzenie wyborów posłów i deputatów uzgodnionych z królem. Środki pozyskiwania stronników były tradycyjne: pomoc w karierze i sprawach prywatnych, rozdawnictwo orderów: św. Stanisława (ustanowionego przez S-a 7 V 1765) i Orła Białego, czy np. tabakierek z portretem królewskim. Stronnictwo królewskie miało w znacznym stopniu charakter kliencki. Rzadziej zdarzali się w nim działacze wtajemniczeni w program królewski, ukrywany ze względu na Rosję i konserwatywną opinię szlachecką. Najważniejsze dla S-a było pozyskanie szlachty i przecięcie jej zależności od różnych niechętnych mu ośrodków magnackich. Wszystko to jednak, z czego S. zdawał sobie sprawę, działo się w sytuacji politycznej stagnacji państwa niesuwerennego, gdzie ingerencja rosyjskiego ambasadora w wewnętrzne sprawy, zabieganie o jego protekcję, szukanie jej przez niektórych u jego mocodawców, tworzyły atmosferę demoralizacji. S., zapytany w r. 1781, jak widzi położenie Polski, odpowiedział, że nigdy nie należy tracić nadziei, trzeba starać się o oświecenie umysłów, co dokonuje się dzięki działalności KEN i oczekiwać zmiany okoliczności.
W r. 1787 zdawała się otwierać perspektywa takich zmian w związku ze spodziewanym nowym konfliktem między Turcją a Rosją, sprzymierzoną od r. 1781 z Austrią. W grudniu 1786 uzyskał S. obietnicę spotkania z Katarzyną II w czasie jej podróży do niedawno włączonych do Rosji ziem nadczarnomorskich. S. wyjechał z Warszawy 23 II 1787, do Kaniowa nad Dnieprem dotarł 24 III t.r. Tam odwiedzali go różni dygnitarze rosyjscy, a wcześniej w Chwastowie spotkał go były faworyt Katarzyny II, G. Patiomkin, który afiszował się swą życzliwością. Dn. 6 V, w czasie krótkiego spotkania na galerze na Dnieprze, S. wręczył Katarzynie II memoriał zawierający propozycję przymierza i dostarczenia 25–30 tys. korpusu posiłkowego w zamian za rosyjskie subsydia. Umożliwić to miała aukcja wojska polskiego uchwalona na sejmie konfederackim. Memoriał zawierał też postulat wzmocnienia pozycji S-a. Katarzyna II przyjęła go, nie udzielając odpowiedzi, ale A. Bezborodko (członek rosyjskiego Kolegium Spraw Zagranicznych), Patiomkin i Stackelberg zapewniali S-a, że może być dobrej myśli. Dn. 11 V spotkał się S. w Korsuniu z jadącym do imperatorowej cesarzem Józefem II. Rozmowa nie dotyczyła bieżącej polityki, ale cesarz zapewnił, iż nie ma żadnych aneksyjnych zamiarów wobec Polski, samo zaś spotkanie miało pokazać, że nie żywi już uraz do S-a, jakie okazywał od czasów wojny o sukcesję bawarską. W czasie tej podróży, podobnie jak w r. 1784 w drodze do Grodna i z powrotem, S. odwiedził liczne miejscowości swego królestwa (m.in. Kraków), wszędzie uroczyście witany.
Dn. 16 VIII 1787 Turcja wypowiedziała wojnę Rosji. S. wręczył Stackelbergowi, który 29 IX t.r. otrzymał od Katarzyny II pełnomocnictwo do rokowań o przymierze, projekt zawiązania w RN konfederacji, następnie «rozmnożonej po kraju», pod której węzłem odbyłyby się sejmiki i sejm. Sejm wyłoniłby pełnomocników do traktowania z ambasadorem o przymierzu i reformach. Stackelberg był przeciwny konfederacji poprzedzającej sejmiki, natomiast popierał ideę skonfederowanego sejmu nadzwycz. Projekt przymierza, akceptowany przez Stackelberga, wysłany został do Petersburga 7 X t.r. Zawierał on gwarancję integralności terytorialnej Polski oraz plan powiększenia jej armii do 45 tys., przy czym Rosja miała dostarczyć uzbrojenia na 90 tys. Korpus posiłkowy przeciw Turcji subwencjonowany przez Rosję liczyłby 20 tys., dowodzony formalnie przez samego S-a. Reformy zaplanowane zostały ostrożnie, dotyczyły usprawnienia administracji, wymiaru sprawiedliwości i finansów. Artykuł dodatkowy zapewniał Polsce pas ziemi między Seretem a Dniestrem z czarnomorskim portem w Akermanie. Teren ten miał pozostać do śmierci S-a w jego dyspozycji, aby mógł nagradzać nadaniami w nim «zasłużonych». Na żądanie Stackelberga dodano zobowiązanie, iż Polska bez zgody Rosji nie będzie mogła zawierać analogicznych traktatów z innymi państwami. W liście z 3 X do Debolego S. tak uzasadniał to zobowiązanie: «tymi jedynymi, a żadnymi inszymi drzwiami wynijść możemy z upodlenia aktualnego i z tej bezwolności, która nas wystawia bezbronnych na każde uzurpacje inszych sąsiadów».
Przywódcy antykrólewskiej opozycji licznie przybyli do Kijowa, gdzie Katarzyna II zatrzymała się w swej podróży, z wyjątkiem woj. ruskiego Szczęsnego Potockiego, zostali źle przyjęci, zwłaszcza I. Potocki. Ten szybko wyciągnął wnioski, że skoro S-a popiera również Patiomkin, a spotkanie w Korsuniu świadczy, iż opozycja nie może liczyć na dwór wiedeński, trzeba szukać oparcia w Prusach. Próby nawiązania kontaktów z dworem berlińskim nie dały początkowo rezultatów. I. Potocki i A. K. Czartoryski kontynuowali więc współpracę z resztą opozycji zorientowanej na Rosję. Za pośrednictwem Patiomkina (F. K. Branicki, Sz. Potocki, S. Rzewuski) złożyli konkurencyjny wobec królewskiego projekt przymierza. Zakładał on zorganizowanie konfederacji głównie w województwach południowo-wschodnich przez «przedniejszych ludzi w Polsce» (czyli magnatów), zaciągnięcie za ogromne subsydia rosyjskie (200 tys. dukatów) szlacheckiej kawalerii narodowej, która stanęłaby u boku Rosji w wojnie przeciw Turcji. Następnie konfederacja miałaby «zaprosić do przystąpienia» S-a i pozostałe województwa. Autorzy projektu insynuowali przy tym nielojalność S-a wobec Rosji. Katarzyna II odrzuciła ów projekt, ale również wiele składników z projektu królewskiego, godząc się tylko na skonfederowany sejm, którego jedynym zadaniem byłoby zawarcie przymierza. Uważała, że w interesie Rosji należy utrzymanie obecnego ustroju Polski, obawiała się jedynie nowej konfederacji barskiej. Dlatego polski korpus posiłkowy stanowić miały trzy osobne brygady kawalerii narodowej, by w ten sposób składająca je «burzliwa szlachta polska» znalazła się pod kontrolą. Dowódcami brygad mieli być hetman F. K. Branicki, Sz. Potocki i «aby pocieszyć króla», ks. Stanisław. Warunki te znalazły się w rosyjskim kontrprojekcie traktatu nadesłanym S-owi dopiero w czerwcu 1788. Wg kontrprojektu subsydia rosyjskie na wojsko (z wyjątkiem trzech brygad wziętych na utrzymanie przez Rosję) miały być wypłacone dopiero po zakończeniu wojny. Propozycje nabytków w Mołdawii zostały odrzucone. S. zdawał sobie sprawę, że te późne i nieatrakcyjne propozycje nie pociągną Polaków do idei przymierza. Król konstatował silne, tradycyjne postawy neutralistyczne i wzmagające się sympatie do Turcji i Szwecji; próbował podsycać nastroje antytureckie, czemu m.in. miało służyć odsłonięcie we wrześniu 1788 pomnika Jana III Sobieskiego w Warszawie, lecz ta propaganda nie przyniosła rezultatów.
Katarzyna II nie usłuchała rad Stackelberga, aby zdecydowanie poprzeć S-a i jego stronnictwo. Wprawdzie odrzuciła ponownie w maju 1788 propozycje konfederackie Sz. Potockiego i zgodziła się nieco uatrakcyjnić uzgadniany z królem projekt przymierza (wypłacanie subsydiów od razu i otwarcie widoków na nabytki mołdawskie), ale na parę tygodni przed sejmikami Stackelberg otrzymał rozkazy kaptowania opozycji ustępstwami. Wskutek tego znacznie większa liczba posłów opozycyjnych weszła do sejmu. Na życzenie opozycji sejm rozpoczął się jako «wolny» i skonfederował się dopiero w drugim dniu, marszałkiem konfederacji lit. został siostrzeniec hetmana F. K. Branickiego, Kazimierz Nestor Sapieha, wprowadzono też głosowania tajne. Cios projektowi przymierza polsko-rosyjskiego zadał zdecydowany sprzeciw Prus, które uznały, że jest ono wymierzone w ich żywotne interesy, zamykając drogę do dalszych zaborów ziem polskich. Katarzyna II zawiesiła lansowanie przymierza, a S. zaczął wątpić w szanse jego przyjęcia przez sejm. W akcie konfederacji była mowa jedynie o zwiększeniu armii i potrzebnych na nią funduszy oraz o bliżej nieokreślonych «ulepszeniach rządu wewnętrznego». S. i Stackelberg sądzili, że może uda się w późniejszym terminie wnieść projekt przymierza, skoro i przywódcy opozycji nie odżegnywali się jeszcze od orientacji rosyjskiej, a Sz. Potocki był jej zdecydowanym zwolennikiem. Ale dyplomatyczno-propagandowa akcja pruska, kierowana przez nowego posła G. Lucchesiniego, z łatwością pozyskała opinię publiczną i większość sejmujących, zapewniając w deklaracjach z 13 X i 20 XI t.r. o życzliwości króla pruskiego dla Polski i uznawaniu jej suwerenności. Prusy poparły dążenia opozycji do zniesienia RN, licząc na zaognienie stosunków polsko-rosyjskich i nawrót do dawnej anarchii. Decydujące starcie między opozycją, nazywającą siebie «patriotami», a królem i jego stronnikami, obdarzonymi mianem «pieczeniarzy», dotyczyło władzy nad wojskiem. Przez aklamację uchwalono 20 X zwiększenie liczby wojska do 100 tys., jednak opozycja nie dopuszczała do stosownych uchwał podatkowych, jak chciał S., dopóki nie zostanie skasowany Dep. Wojskowy RN i powołana zależna tylko od sejmu Komisja Wojskowa. W wypadku utrzymania się Departamentu niektórzy przywódcy opozycji gotowi byli zawiązać rekonfederację i wezwać na pomoc trzymane w pogotowiu wojska pruskie. Prusy liczyły bowiem, że Rosja zmuszona będzie w tej sytuacji zgodzić się na nowy rozbiór. Dn. 3 XI większość sejmujących wypowiedziała się za zniesieniem Departamentu i ustanowieniem Komisji. Gdy 5 XI kilku posłów opozycyjnych zapowiedziało wniesienie projektu sejmu ustawicznego, Stackelberg nalegał, aby S. wraz ze swymi stronnikami odłączył się od konfederacji, a potem zażądał, by sprzeciwił się owemu projektowi, ale S. odrzucił te żądania. Stackelberg zagroził wtedy sejmowi, iż obalenie ustroju gwarantowanego przez Katarzynę II będzie uważane za złamanie traktatu z r. 1775 i że imperatorowa wyrzeknie się swej «przyjaźni» dla S-a i Rzpltej. Zaraz po odczytaniu deklaracji 6 XI w sejmie, S. przestrzegł przed nierozważnym zerwaniem z Rosją: «Godzi się i należy dążyć do największego szczęścia narodu, […] takimi drogami, które nas do niego doprowadzić mogą, a nie w te się zapuszczać, które nam przepaść pod nogami otwierają […] nie masz potencji żadnej, której by interesa mniej spierały się z naszymi jak Rosji…». Julian Niemcewicz przyznał po latach, że «sprawiedliwe były przestrogi króla», ale że wówczas «głos królewski trwożliwym tylko do podległości nałogiem zdawał się». W reakcji na mowę króla i zawieszenie przez niego obrad sejmowych na cztery dni, niektórzy przywódcy opozycji chcieli zagrozić mu konfederowaniem województw i ogłoszeniem bezkrólewia. S. w porozumieniu z bardziej umiarkowanymi politykami opozycyjnymi (m.in. I. Potockim) uzyskał to, że odpowiedź na deklaracje Stackelberga zredagowana została powściągliwie i zaproponowano w niej rokowania na temat gwarancji. Stackelberg po odrzuceniu przez króla ponownego żądania, aby odłączył się od sejmu, wraz ze swoją gwardią opuścił Warszawę i zbliżył się do armii rosyjskiej walczącej z Turcją, akceptował ideę takich rokowań. Odczytana 20 XI deklaracja, że król pruski nie zamierza ograniczać swobody decyzji sejmowych, zwiększyła entuzjazm dla jego «szlachetności» i antyrosyjskie nastroje, w czym przodowali stronnicy hetmana F. K. Branickiego oraz niektórzy posłowie niezależni. Ich propaganda narzucała postępowanie sejmowi, który postanowił obradować permanentnie i stał się sejmem «rządzącym». Opozycja, inspirowana również przez Prusy, odebrała S-owi uchwałami sejmowymi prawo mianowania oficerów oraz kierownictwo dyplomacji, oddając je wyłanianej i kontrolowanej przez sejm Deputacji Interesów Zagranicznych. Sejm też powoływać miał posłów polskich zagranicą. Wprawdzie stronę kancelaryjną Deputacji powierzono ludziom z królewskiego Gabinetu, ale główny wpływ na pracę tego mało spójnego grona miał I. Potocki. Dn. 19 I 1789 sejm zniósł RN.
Wszystkie te postanowienia przeszły przy słabym raczej oporze S-a, który obawiając się pruskiej interwencji nie chciał zaogniać sytuacji w sejmie. Wiedział też, że póki przywódcy opozycji nie obalą ustroju ustanowionego w r. 1776, poty nie przystąpią do uchwalenia nowych podatków na wojsko, a to S. uważał za najważniejsze. Nie ulega kwestii, że schyłek 1788 był końcem okresu (trwającego od r. 1775) sterowania przez S-a zachowaniem się Polski w sytuacji międzynarodowej. Koniec ten przyszedł w momencie, gdy obrana przez niego linia polityczna zdawała się doprowadzać do spodziewanych korzyści. Później, niezależnie od postawy S-a, nie mógł on już samodzielnie decydować o polityce państwa.
Nie mogąc kierować sejmem S., mimo doświadczonych przykrości, nie zrezygnował z czynnego w nim udziału, w myśl rzuconego przez siebie hasła «król z narodem, naród z królem». Uczestniczył z ogromnym wysiłkiem we wszystkich, nieraz bardzo długo trwających sesjach, zabierał na nich głos i starał się wpływać na bieg obrad oraz treść podejmowanych uchwał. W ówczesnej sytuacji nie mogło to dotyczyć spraw ważniejszych, gdyż zdawał sobie sprawę z tego, że idąc wbrew przeważającym, popularnym, szczególnie antyrosyjskim opiniom niczego nie zdziała i pomniejszy tylko zaufanie do siebie. Przyjął dymisję (grudzień 1788) zwalczanego przez opozycję szefa swej kancelarii wojskowej Komarzewskiego i niewątpliwie uzgodnił z bratem Michałem, ostro sprzeciwiającym się orientacji pruskiej, jego stopniowe wycofywanie się z udziału w sejmie oraz dwuletni wyjazd za granicę (we wrześniu r.n.).
Pozorna obojętność Katarzyny II na to, co działo się w Polsce, wynikająca z decyzji odłożenia tej sprawy do końca wojny tureckiej, wpływała na rozpowszechnienie się opinii, że dominacja rosyjska zakończyła się w sposób trwały, co oddziaływało również na S-a. Także Deboli zachęcał S-a, by zbliżył się do zorientowanych na Prusy przywódców sejmowych: S. Małachowskiego i I. Potockiego. S. rozluźnił kontakty ze Stackelbergiem i stanowczo odrzucił (lipiec 1789) poparte groźbami natarczywe żądania nominacji dla dwóch zauszników ambasadora: Józefa Kossakowskiego (na biskupstwo krakowskie) i Piotra Ożarowskiego (na podskarbiostwo nadworne kor.).
W przeciwieństwie do wielu Polaków S. nie miał jednak zaufania do posła pruskiego Lucchesiniego. Całe życie nastawiony antyprusko, z wielkim trudem dostosowywał się do linii politycznej sejmu, dążącego do formalnego sojuszu z Prusami. Gdy jesienią 1789 Prusy postanowiły rzeczywiście zawrzeć ten sojusz, S. próbował skłonić sejm do pertraktowania o nowy traktat handlowy na warunkach korzystniejszych niż traktat z r. 1775, licząc także na to, że spodziewana niechęć ze strony Prus w tej sprawie utrudni zawarcie sojuszu. Tymczasem projekt nowego traktatu handlowego, w którym Prusy w zamian za niezbyt duże ulgi dla Polski zażądały cesji Gdańska, Torunia i star. dybowskiego, wywołał w sejmie konsternację, ale zwolennicy orientacji pruskiej z I. Potockim na czele wysunęli pomysł rozłączenia obu traktatów i zawarcia najpierw traktatu obronnego. Wcześniej S. zaapelował przez Stackelberga do Katarzyny II o wydanie deklaracji aprobującej dotychczasowe ustawodawstwo sejmu, aby w ten sposób osłabić orientację pruską, lecz caryca nie zareagowała na tę propozycję. Natomiast gdy kanclerz austriacki Kaunitz zaoferował przez posła polskiego w Wiedniu Franciszka Woynę przymierze obronne austriacko-polskie, a zwolennicy Prus (także marsz. Małachowski) nie dopuścili do przedstawienia tej propozycji sejmowi, S. choć uznawał ją za korzystną, to sam nie odważył się tego uczynić. Na zamkniętej dla publiczności sesji sejmowej 15 III 1790 oświadczył, że w sprawie traktatów z Prusami przychyli się do decyzji większości. Deputacja Interesów Zagranicznych przygotowała zlecony przez sejm tekst traktatu obronnego, który 27 III t.r. został jednomyślnie przyjęty, przy czym tym razem S. doradzał przyjęcie go, gdyż znajdował się pod silną presją zwolenników orientacji pruskiej, grożących mu oskarżeniem, że działa w porozumieniu ze Stackelbergiem, gdyby trwał przy nierozłączności traktatów obronnego i handlowego. Jednocześnie Lucchesini kusił perspektywą wejścia Polski do szerokiego przymierza nie tylko z Prusami, ale i z Anglią oraz Holandią, co potwierdzał poseł angielski D. Hailes, choć nie był do tego upoważniony. Po zawarciu traktatu S. odnosił się z rezerwą do forsowanych przez I. Potockiego agresywnych działań przeciw Austrii. Stanowczo i skutecznie storpedował, gorąco popierany przez wielu, w tym szczególnie przez marsz. Małachowskiego, projekt podpisania przymierza z Turcją, uznając go za «hazardowy» i «zgubny». Sejm upoważnił wprawdzie do tego (2 VIII) posła polskiego w Stambule Piotra Potockiego, ale wskutek żądań króla warunkiem niezbędnym miała być wojna prusko-rosyjska. Natomiast, świadom konsekwencji wyboru orientacji pruskiej, przeciwny był wprowadzeniu do uchwalanych nowych praw kardynalnych zakazu odstępowania bądź zamiany jakichkolwiek ziem polskich, ponieważ godziło to w forsowany przez I. Potockiego zamiar cesji Gdańska i Torunia w zamian za gwarantowany przez Anglię korzystny traktat handlowy. To pogodzenie się S-a z orientacją pruską związane było z jego dążeniem do nawiązania współpracy z Małachowskim i I. Potockim, przywódcami tzw. stronnictwa patriotycznego coraz bardziej oddalającego się od współdziałania ze stronnikami Branickiego i ze szlacheckimi konserwatystami. Poróżnił ich stosunek do sukcesji tronu. S., podobnie jak «patrioci» był jej zwolennikiem, ale zawsze krył się z tym, żeby nie narazić się na zarzut złamania przysięgi na pacta conventa. Ze stronnictwem patriotycznym łączyła go sympatia do emancypacyjnego ruchu mieszczaństwa, postulującego zrównanie się w prawach cywilnych ze szlachtą, uzyskanie reprezentacji sejmowej i udział w niektórych przynajmniej organach władzy wykonawczej. Inspiratorem i orędownikiem ruchu mieszczańskiego był Hugo Kołłątaj, doradca Małachowskiego. Sprzyjał mieszczanom S., łagodząc zbyt radykalne postulaty polityczne oraz frazeologię wypowiedzi, kojarzącą się z rewolucją francuską, której zresztą we wczesnej fazie był pilnym i życzliwym obserwatorem. Wielka demonstracja mieszczan w Warszawie, tzw. czarna procesja, odbyła się w rocznicę koronacji 25 XI 1789 i stąd stronnicy hetmańscy szerzyli wieści, że król organizuje «bunt» mieszczański przeciw szlachcie. W bieżących pracach sejmowych pomagał S. zwalczać demagogię stronnictwa hetmańskiego i zwykłą nieporadność pogrążonego w wielomóstwie i nieprzywykłego do dyscypliny prawodawczej sejmu.
Dn. 24 IX 1789 Małachowski i Stanisław Kostka Potocki (brat Ignacego) uzgodnili ze S-em, że przywódcy stronnictwa patriotycznego będą komunikowali mu projekty sejmowe i wysłuchiwali jego opinii. S. nie darzył zaufaniem I. Potockiego, przywódcy działającej od 7 IX t.r. Deputacji «do formy rządu», różniły ich zasadnicze poglądy ustrojowe, gdyż Potocki lansował ideologię republikańską, a S. koncepcję monarchii konstytucyjnej. Gdy Deputacja wniosła 17 XII do sejmu „Zasady do formy rządu”, S. za jedyne ich pozytywne elementy uznał instytucję «sejmu gotowego» i odsunięcie szlachty-nieposesjonatów od udziału w sejmikach. „Zasady” uchwalone zostały z niewielkimi zmianami 23 XII. Od maja do lipca 1790, cieszący się zaufaniem I. Potockiego Włoch Scipione Piattoli, który wszedł w służbę S-a, przekładał mu projekty opracowywane przez Potockiego; król proponował niewielkie w nich korektury, częściowo też tylko uwzględniane. Dn. 2 VIII Deputacja złożyła sejmowi ogromny, liczący 658 paragrafów „Projekt do formy rządu”. „Projekt” reprezentował koncepcję republikańską: władzę prawodawczą powierzał sejmikom, władzę wykonawczą dekocentrował i osłabiał, pomniejszał prerogatywy króla a za to wprowadzał sukcesję tronu pod eufemizmem «elekcyjności przez familie». S. wyrażał się o „Projekcie” bardzo krytycznie. «W całej tej reformie rządu» – pisał do Debolego 22 I 1791 – «demokracja szlachecka […] będzie na sejmikach przemagała nie tylko nad królem, ale i nad całym sejmem. A jeżeli tak będzie, to Boże zmiłuj się nad Polską». Rozwiązania w zakresie władzy wykonawczej uważał za absurdalne, skoro spory między projektowaną Strażą Praw a komisjami rozstrzygać miał Tryb. Lubelski.
„Projekt” spotkał się z dość powszechną dezaprobatą, co bardzo dotknęło Potockiego. Jednocześnie wzmacniała się pozycja polityczna S-a. W czasie dyskusji nad „Projektem”, odstępując od pierwotnych pomysłów, uchwalono, aby «szafunek krzeseł senatorskich i ministeriów podług opisów paktów konwentów» pozostawić dożywotnio S-owi. Wybór nowego kompletu posłów (listopad 1790), którzy dołączyć mieli do poprzedniego, zwiększył liczbę stronników królewskich w sejmie. Współcześni obserwatorzy twierdzili, że król miał wówczas największe w nim wpływy, Julian Niemcewicz przyznawał, iż «szczerze on wtenczas uważanym był wodzem wszystkich dobrze myślących».
Uchwalone przez listopadowe sejmiki instrukcje były, jak stwierdzał S., «prawie wszędzie staroświeckimi dziwactwami napełnione». Wszystko to uświadomiło Potockiemu zarówno konieczność liczenia się z osobą S-a, jak i nierealność republikańskich wizji ustrojowych i potrzebę «umiarkowanej monarchii» jako najwłaściwszego dla Polski ustroju. Podobnie Kołłątaj porzucił wówczas republikańskie koncepcje ustrojowe i krytyczny dystans wobec S-a, przyznając w wydanej w październiku 1790 broszurze pt. „Co też to się dzieje z nieszczęśliwą ojczyzną naszą?”, że król «tyle tylko musiał ulegać Moskwie, ile go zuchwałość magnatów do tego przymuszała» i chwalił go, że «zrzuciwszy z siebie niewolnicze postrachy […] usilnie pracować zaczął około całości, niepodległości i rzetelnej wolności narodu polskiego».
Dn. 4 XII 1790 I. Potocki odbył zasadniczą rozmowę ze S-em, w jej następstwie uzgodniono taktykę postępowania w obradującym w podwójnym składzie sejmie; rozpoczęto pracę nad przyszłym ustrojem, którego projekt przedłożyć miał S. Odtąd, do marca r.n., za pośrednictwem Piattolego i częściowo przy jego redakcyjnych usługach, odbywały się pertraktacje między S-em, który opracował kilka kolejnych wersji przyszłej „Ustawy rządowej” a I. Potockim, Małachowskim i Kołłątajem wnoszącymi do nich swoje poprawki. Pod koniec marca Kołłątaj opracował kompromisową redakcję, która stała się podstawą „Ustawy rządowej” uchwalonej 3 V 1791. W sejmie na początku stycznia t.r. udało się przerwać dyskusję nad prawami kardynalnymi, mogącymi przesądzić podstawowe problemy ustrojowe, i posłowie zajęli się ustawą o sejmikach, przyjętą 24 III t.r. Odsunięto od nich szlachtę-nieposesjonatów, zgodnie z poglądem S-a, odebrano instrukcjom charakter wiążący. Dn. 18 IV sejm przyjął jednomyślnie ustawę „Miasta nasze królewskie…” popieraną przez S-a, choć niedającą mieszczanom dostępu do prawodawstwa.
S. ceniąc harmonijną współpracę z przywódcami stronnictwa patriotycznego, ustępował im nie tylko w wielu sprawach ustrojowych, ale i nie forsował żądania, aby I. Potocki przed uchwaleniem „Ustawy Rządowej” uzgodnił ją, zwłaszcza sprawę sukcesji, z Prusami i Saksonią. S. i Potocki uważali powołanie na tron elektora saskiego Fryderyka Augusta za etap przejściowy. Potocki chciał zapewnić sukcesję Fryderykowi Ludwikowi, młodszemu synowi króla pruskiego, a S. ks. Stanisławowi (jako ewentualnemu mężowi królewny pruskiej Fryderyki lub Marii Augusty, córki elektora saskiego). Uznanie małoletniej córki elektora za «polską infantkę» pozostawiało teoretycznie obie te możliwości, lecz z braku międzynarodowego poparcia było rozwiązaniem niemogącym liczyć na realizację.
Osobistym wkładem S-a w projekt „Ustawy Rządowej” było pojęcie trójpodziału władzy, a więc wyeliminowanie instytucji sejmu rządzącego, powierzenie władzy prawodawczej sejmowi a nie sejmikom, przyznanie senatowi ograniczonego prawa zawieszania uchwał izby poselskiej, wzmocnienie władzy wykonawczej i roli w niej króla, pominięcie milczeniem dualizmu Korony i W. Ks. Lit. Nie udało się królowi przeforsować innych swych propozycji: objęcia reformą wszystkich, a nie tylko królewskich miast, zniesienia przywiązania chłopów do ziemi, zwolnienia od pańszczyzny i poddaństwa chłopów po 18 latach służby wojskowej, wyeliminowania z sejmików analfabetów, zdecydowanego uprzywilejowania inicjatywy prawodawczej króla, zrównania w prawodawstwie obu izb sejmowych, skupienia władzy wykonawczej w Radzie Gabinetowej złożonej z prymasa i pięciu ministrów (mianowanych i odwoływanych przez króla), kierujących odpowiednimi wielkimi komisjami, wyraźnego zniesienia odrębnych ministerstw «litewskich», ustanowienia sędziów pokoju i milicji sądowych, wprowadzenia wymogów kwalifikacyjnych dla pełniących funkcje sędziowskie, opracowania statusu prawnego Żydów, utworzenia Banku Narodowego i specjalnego funduszu dyspozycyjnego dla Rady Gabinetowej.
W kwietniu 1791 na tajnych spotkaniach, w których uczestniczył S., z projektem „Ustawy Rządowej” zapoznano większe grono spośród sejmujących, nie miało to jednak znaczenia dla treści, wbrew legendzie z relacji pamiętnikarskiej Niemcewicza. Postanowiono w drodze swoistego zamachu stanu przyjąć jednorazową uchwałą projekt „Ustawy” na starannie przygotowanej sesji sejmowej 3 V. Po przeczytaniu specjalnie spreparowanych relacji polskich placówek dyplomatycznych o groźnej sytuacji międzynarodowej I. Potocki zwrócił się do S-a: «Twojego światła, twojej cnoty wzywamy Najjaśniejszy Panie, abyś nam odkrył widoki swoje ku ratowaniu ojczyzny». S., nie przyznając się do współautorstwa projektu, wezwał do jego przyjęcia. Jednocześnie prosił sejm o zwolnienie siebie z zakazującej sukcesji tronu przysięgi na pacta conventa. Po wielu godzinach burzliwej dyskusji, widząc przewagę zwolenników projektu zdecydował się na wykonanie przysięgi na nową «konstytucję narodową». S. przyznawał, że w Konstytucji 3 maja są «istotne błędy», że nie udało się wprowadzić «za jednym zamachem wszystkich reform». Niemniej to, co zdarzyło się 3 V, uważał za «dzieło Opatrzności», za triumf nad sarmackimi przesądami, osiągnięty dzięki rozszerzeniu się «świateł». Po uchwaleniu „Ustawy” przeżywał S. okres swej największej popularności, autentycznego uwielbienia dla «ojca ojczyzny», a także poklasku oświeconej Europy.
Ten sukces i satysfakcja, po tylu latach zawodów i przykrości, musiały osłabić pesymistyczny krytycyzm S-a i włączyły go w nastrój euforii, jaki dominował w stolicy i stopniowo udzielał się całemu krajowi. W ślad za Konstytucją 3 maja nastąpiły dalsze ustawy, uchwalane znacznie sprawniej niż w poprzednim okresie sejmu. Animatorem reform był mianowany przez S-a podkanclerzym kor. (17 V 1791) Kołłątaj, który zbliżył się do niego i chciał grać rolę pierwszego ministra. Zamierzano przeprowadzić reformy ekonomiczne związane ze sprzedażą królewszczyzn w ręce prywatne, opracowanie jednolitego dla całego państwa Kodeksu Stanisława Augusta, oraz reformę położenia ludności żydowskiej, łączącą w swych założeniach poprawę jej sytuacji prawnej z obaleniem wielu barier oddzielających ją od społeczeństwa chrześcijańskiego. Reformą tą szczególnie zainteresowany był S., od dawna okazujący brak uprzedzeń antyżydowskich i liczący na obiecaną przez przedstawicieli tej społeczności poważną sumę na spłatę jego długów. S., podobnie jak przywódcy stronnictwa patriotycznego, przywiązywał wielką wagę do zaakceptowania przez naród Konstytucji 3 maja. Głównie dzięki jego staraniom, lutowe sejmiki 1792 r. w znacznej większości tego dokonały. Intensywna agitacja przebywających za granicą jej wrogów: Sz. Potockiego i S. Rzewuskiego nie znajdowała większego oddźwięku w kraju. Dążąc do uzyskania «jedności narodu» zrezygnowano z niepopularnych posunięć, jak zwiększenie podatków i poboru rekruta, tworzenie milicji mieszczańskich popieranych przez króla i Kołłątaja, realizacji zapowiedzianej w Konstytucji opieki «prawa i rządu krajowego» nad chłopami. Przeciwnie, z inicjatywy S-a wydany został 2 VIII 1791 uniwersał Straży skierowany przeciw odmawianiu powinności pańszczyźnianych w niektórych okolicach przez chłopów, złudzonych obietnicą opieki. S. po uchwaleniu Konstytucji 3 maja, kiedy formalnie przywrócono mu ster polityki zagranicznej, myślał o szukaniu porozumienia z Katarzyną II. Obawiał się jednak, że poczytane mu to będzie za nawrót do orientacji rosyjskiej, i dopiero pół roku po uchwaleniu, uzyskawszy odpowiednie zalecenie sejmu, notyfikował imperatorowej Konstytucję 3 maja. W Petersburgu od razu uznano ją za nie do przyjęcia, trwano jednak w pozornej bierności czekając na koniec wojny tureckiej. List S-a pozostał bez odpowiedzi. W Polsce łudzono się, a sam S. nie był wolny od tych złudzeń, że zarówno wzgląd na Prusy i Austrię, jak i wzmocnienie Polski przez lepszy ustrój, zwiększoną armię, determinację większości obywateli w obronie Konstytucji 3 maja, zniechęcą Katarzynę II do interwencji. Ugruntowaniu takich nastrojów służyły spontaniczne i organizowane manifestacje, z których największa odbyła się w Warszawie w pierwszą rocznicę Konstytucji 3 maja. W czasie przedstawienia w tym dniu sztuki Niemcewicza „Kazimierz Wielki”, gdy aktor grający tytułową rolę wypowiedział słowa: «w potrzebie stanę na czele narodu mego» S. zawołał z loży: «stanę i wystawię się».
Dn. 18 V 1792 poseł rosyjski J. Bułhakow złożył deklarację o zbrojnym poparciu przez Katarzynę II zawiązanej w Petersburgu, a fikcyjnie 14 V w Targowicy, konfederacji w celu obalenia «nielegalnej» Konstytucji 3 maja. Katarzyna II wyliczała też wszystkie antyrosyjskie poczynania sejmu. Już w kwietniu t.r. Lucchesini uprzedził, że Prusy ze względu na nieuzgodnienie z nimi Konstytucji 3 maja nie czują się związane przymierzem. Mimo to Potocki udał się do Berlina, by domagać się od króla pruskiego wypełnienia obowiązków sojuszniczych, a A. K. Czartoryski do Wiednia – starać się o pośrednictwo Austrii. Nie bardzo już wówczas wierzono w skuteczność tych zabiegów, podobnie jak w szanse zbrojnego oporu. Służyć miał on jedynie wzmocnieniu pozycji w przewidywanych pertraktacjach z Katarzyną II. Niewątpliwie z myślą o ich ułatwieniu sejm, który i po przyjęciu Konstytucji 3 maja nie wyrzekł się w praktyce swych funkcji «rządzących», 29 V 1792 zawiesił jednomyślną uchwałą swe obrady na czas nieograniczony. Równało się to przerzuceniu całej odpowiedzialności za dalsze działania na króla.
S. był emocjonalnie związany z walką obronną, którą toczyła na Ukrainie armia polska dowodzona przez jego bratanka ks. Józefa Poniatowskiego. Gratulował mu sukcesu pod Zieleńcami jako pierwszego polskiego zwycięstwa od czasów Sobieskiego, i ustanowił 22 VI 1792 odznakę Virtuti Militari. Jednocześnie wraz z innymi przywódcami «obozu majowego» zdecydowany był szukać kompromisu z Katarzyną II, łudząc się, że osiągnie się go ofertą następstwa tronu polskiego dla jej wnuka Konstantego. Pomysł ten, który pojawił się jeszcze przed Sejmem Czteroletnim (m.in. u Stanisława Staszica w r. 1787), wysunął już w grudniu 1791 A. K. Czartoryski, na wypadek odmowy elektora saskiego. Godził się nań I. Potocki, a 2 VI 1792 Kołłątaj złożył tę propozycję w rozmowie z Bułhakowem. Dn. 18 VI t.r. Rada Wojenna po raporcie o klęsce armii lit. pod Mirem i doniesieniach Kazimierza Rzewuskiego o złej sytuacji armii kor. poleciła ks. Józefowi zwrócić się o zawieszenie broni, przy czym S. dołączył zakaz przyjmowania jako warunku uznania konfederacji targowickiej. Dn. 19 VI Straż podjęła jednomyślną uchwałę, iż S. winien rozpocząć rokowania z Rosją. Dn. 22 VI wysłał S. ułożony wspólnie z I. Potockim, Kołłątajem i uzgodniony z Bułhakowem list do Katarzyny II. W liście nie było mowy o Konstytucji 3 maja, lecz jedynie o potrzebie «rządu wewnętrznego lepiej zorganizowanego niż dawny». Zawierał on propozycję następstwa tronu dla Konstantego, wieczystego przymierza z Rosją i zapewnienia, że zgoda Katarzyny II na te warunki «spotka się z entuzjazmem». Rzeczywiście, w ówczesnej opinii nastąpił nagły zwrot ku Rosji a przeciw Prusom i pruskiej orientacji. Dowództwo rosyjskie odrzuciło jednak propozycję zawieszenia broni. Walki więc trwały, a S. znalazł się w trudnej sytuacji. Jako mediator wobec Katarzyny II powinien był unikać drażniących ją kroków. Z drugiej strony manifestowanie mającej skłonić ją do kompromisu woli oporu wyrazić się miało w zapowiadanym wielokrotnie udaniu się S-a do obozu wojskowego. Odwlekanie tej decyzji naraziło S-a na szyderstwa. Odpowiedź Katarzyny II nadeszła dopiero 21 VII; imperatorowa pominęła w niej milczeniem sprawę następstwa dla Konstantego i żądała przystąpienia S-a do konfederacji targowickiej. S. próbował wydobyć od Bułhakowa zapewnienia zachowania całości ziem polskich, utrzymania liczebności armii, niewdawania się konfederacji targowickiej w sądownictwo. Uzyskał zapewnienie tylko co do integralności terytorialnej i wymijające odpowiedzi co do reszty. Dn. 23 VII, na poszerzonym o pozostałych ministrów posiedzeniu Straży, S. przedstawił niemożność dalszej walki i niebezpieczeństwo rozbioru grożące ze strony Prus. Ośmiu uczestników narady, w tym Kołłątaj, wypowiedziało się za przyjęciem żądań Katarzyny II, czterech, m.in. Małachowski i I. Potocki, za kontynuowaniem oporu. S. przystąpił do Targowicy. Wszyscy po cichu liczyli, że potrafi on uzyskać jakiś kompromis z carycą i nie występowali przeciw niemu, a niektórzy udający się za granicę działacze sejmowi utrzymywali z nim korespondencję, a nawet brali zasiłki pieniężne. Najboleśniejsze dla S-a były, złożone mimo usilnych próśb, dymisje wyższych oficerów, w tym ks. Józefa i Tadeusza Kościuszki.
Powołując się na przykład S-a, do konfederacji targowickiej przystępowały województwa i ziemie w Polsce centralnej, przeważnie wiążąc się przy jego «dostojeństwie» i nie zamieszczając w aktach potępień dla sejmu i Konstytucji 3 maja. Przywódcy konfederaccy rozumieli, że stronnicy S-a próbują opanować czy przynajmniej zneutralizować ją od wewnątrz, nakazywali więc poprawiać te akty i wymusili na nim samym nowy, upokarzający akces (25 VIII 1792) z wyrazami dezaprobaty dla przeistaczania Polski w «rząd monarchiczno-demokratyczny» oraz deklarację odstąpienia od «sejmu rewolucyjnego». Przebywający na emigracji przywódcy sejmowi pozostawali w kontakcie ze S-em, głównie za pośrednictwem Piattolego, licząc ciągle na powodzenie jego zabiegów. Gen. Stanisław Kostka Potocki donosił 25 VIII t.r. S-owi, że pracuje nad historią ostatnich lat, aby – jak pisał – «oddać W. K. Mości sprawiedliwość i oświecić ród ludzki, że zawsze chciałeś uratować kraj i jak wiele dla tego celu poświęciłeś». W październiku 1792, po naradzie emigrantów przebywających w Lipsku, Piattoli przesłał S-owi opracowany wspólnie memoriał, doradzający porozumienie się z Katarzyną II ponad głowami targowiczan dla ustalenia przyszłej kompromisowej konstytucji polskiej, objętej gwarancją imperatorowej i dla zawarcia przymierza polsko-rosyjskiego. S. odpowiedział, że Katarzyna II odrzuca ofertę tronu dla Konstantego i że jej «głęboko przemyślanym zamiarem jest nas upodlić, osłabić i ogłupić oraz odizolować od wszystkich innych narodów, popsuć armię, monetę i edukację, przywrócić dawne przesądy, jak liberum veto i absurdalny rozdział Litwy od Korony, a nawet […] nowy, […] między Wielkopolską a Małopolską». I taką Polskę chce podporządkować Rosji traktatem przymierza. S. radził emigrantom, by prowadzili propagandę, bo w Polsce uniemożliwia ją cenzura targowicka, apelowali do «patriotyzmu» Sz. Potockiego, Rosji tłumaczyli korzyści ze zmiany polityki wobec Polski, a jego samego krytykowali za zbytnie ustępowanie przed siłą.
Targowica pozbawiła S-a wszelkiej władzy i stosowała wobec niego różne szykany. Nie dały rezultatu próby zachowania Orderu Virtuti Militari, ani usiłowania porozumienia się ze Sz. Potockim. S. starał się utrzymywać poufną korespondencję z placówkami polskimi w Londynie, Berlinie, Wiedniu, Dreźnie i Hadze, próbował wpłynąć na opinię publiczną w Anglii. Komisarzowi w Gdańsku Fryderykowi Henningowi zlecił (24 I 1793) potajemne wydrukowanie napisanej przez siebie broszury Zdanie o królu polskim zawierającej apologię całego jego panowania. Odpierał tu zarzuty targowiczan, tłumaczył konieczność kapitulacji w r. 1792. Stwierdzał, że obecnie, jako pozbawiony władzy, nie ponosi odpowiedzialności za rzeczy, które za rządów targowickich «martwiły lub upokarzały naród polski». W marcu 1793 broszura konspiracyjna dotarła do Warszawy. W tym samym czasie S. przesłał Henningowi stemple medalu «Miles Imperatori», wykonane przez inspektora mennicy Jana Regulskiego jako zlecenie od podkomendnych, żegnających 6 VIII 1792 ks. Józefa. Wybite w Utrechcie złote egzemplarze dotarły do S-a w styczniu 1794. Wkroczenie wojsk pruskich do Polski, będące skutkiem zgody Katarzyny II na rozbiór (16 XII 1792, formalny traktat 23 I r.n.) zakończył triumfatorski okres rządów Targowicy. Jej przebywająca w Grodnie Generalność uniwersałem z 11 II 1793 wzywała S-a do wspólnego ratowania Rzpltej, chcąc w ten sposób obarczyć go odpowiedzialnością za niepomyślną sytuację. Targowiczanie zdawali sobie sprawę ze swej niepopularności w kraju, w którym sukcesy militarne rewolucji francuskiej (jesień 1792) wzbudzały iluzoryczne nadzieje i wzmagały nastroje oporu. S., który dostrzegł, że Katarzyna II pcha niemieckie mocarstwa do wojny z Francją, aby mieć wolne ręce w Polsce, nie podzielał tych nadziei. Trafnie sądził, że jedynie sukcesy i aneksje Prus i Austrii na zachodzie mogą odwrócić od Polski ich dążenia zaborcze.
Dn. 23 I 1793 ponowił S. prośbę do Katarzyny II o przymierze, gwarantujące integralność ziem Polski, choć zapewne nie wierzył w taką możliwość. W tym liście po raz pierwszy wyraził gotowość złożenia korony, jeśli zabezpieczy spłatę jego długów i zapewni byt «rodzinie i sługom». Imperatorowa odpowiedziała 20 II t.r. tłumacząc, że to, co się stało, jest skutkiem działań Sejmu Czteroletniego i że król może liczyć na osobistą pomyślność, jeśli będzie postępował zgodnie z jej wolą. W poł. lutego t.r. przybył do Warszawy nowy ambasador rosyjski J. Sievers. S. przez cały ten rok swą aktywną politykę ograniczał do stosunków z Sieversem. Zdawał sobie sprawę z beznadziejnego położenia międzynarodowego. Jego apele do Anglii, aby przeciwstawiła się zaborowi pruskiemu, nie dały żadnego rezultatu. Wiedział o aneksyjnych zamiarach Austrii pominiętej w drugim rozbiorze (z czego szersza opinia publiczna wyciągała mylne wnioski o jej propolskim nastawieniu) i o analogicznych dążeniach pruskich. Jedyną więc deską ratunku w utrzymaniu kadłubowego państwa wydawała się Rosja, choć drugi rozbiór ujawnił siłę zaborczych tendencji w kierowniczych sferach petersburskich. Orientacja rosyjska po drugim rozbiorze, w sytuacji uciążliwej okupacji wojskowej, miała jednak przeciw sobie całą niemal patriotyczną opinię, a za sobą najgorsze skorumpowane elementy targowickie. S. mógł częściowo oprzeć się jedynie na niepopularnych w społeczeństwie, ale cieszących się zaufaniem Sieversa, marsz. w. kor. Fryderyku Moszyńskim i byłym marsz. nadw. kor. Kazimierzu Raczyńskim. Przygotowywali oni (kwiecień–czerwiec 1793) nowe projekty ustrojowe. Były one komunikowane S-owi, ale jego poprawki nie mogły iść daleko, gdyż w zasadzie ramy ustrojowe zakreślone były 23 punktami Katarzyny II z r. 1792. W sprawach drugorzędnych wykorzystano wiele z rozwiązań ustrojowych Sejmu Czteroletniego (weszły one potem do ustaw sejmu 1793 r.). Projekty te przedstawione były Sieversowi i przesyłane do Petersburga do zatwierdzenia. S. stosował taktykę zwlekania, wobec przywiezionych przez Sieversa żądań Katarzyny II, z udaniem się do Grodna, siedziby Generalności targowickiej. Wyjechał z Warszawy dopiero 4 IV 1793. Dn. 10 IV t.r. otrzymał list Sieversa z oficjalnym powiadomieniem o drugim rozbiorze, 22 IV przybył do Grodna. Unikał współpracy z Generalnością, odmówił udziału w reaktywowaniu przez nią na polecenie Sieversa RN, która podjęła decyzję o wydaniu uniwersałów na sejm. Z Sieversem omawiał sprawę ewentualnej abdykacji i związanych z nią problemów finansowych. Położenie materialne S-a, pogorszone za rządów targowickich, skomplikowało się jeszcze bardziej wskutek krachu banków warszawskich (luty t.r.). Dn. 12 V wysłał S. list do Katarzyny II, wyrażając ponownie chęć abdykacji motywowaną tym, że nie widzi już możliwości służenia państwu i pełnienia swych obowiązków z honorem. Imperatorowa nie odpowiedziała królowi, a w liście do Sieversa z 6 VI uzależniła załatwienie sprawy abdykacji po myśli króla od zakończenia «obecnego kryzysu». Oznaczało to, że S. winien uczestniczyć w sejmie. Sievers przeprowadził uchwałę Generalności o odebraniu królowi ekonomii, co jednak nie miało skutku natychmiastowego i stanowiło tylko groźbę zawieszoną nad królem. Dotkliwsze było (25 VI) wymuszone przez Sieversa zasekwestrowanie dochodów królewskich i poddanie pod kontrolę ambasadora wysokości wypłacanych mu rat.
S. odmówił udziału w organizowaniu wyborów posłów i 15 V 1793 wyjechał do Białegostoku. Do Grodna powrócił na kilka dni przed rozpoczęciem (15 VI t.r.) sejmu. Opinia patriotyczna traktowała go jako «zjazd grodzieński», uznając za legalny zawieszony Sejm Czteroletni. Wśród posłów znalazła się spora grupa patriotycznych «zelantów» gwałtownie protestujących przeciw traktatom rozbiorowym, zwłaszcza z Prusami. Opór ten zdominował pierwsze miesiące sejmu. S. zdawał sobie sprawę, że przedłużanie protestu grozi wykorzystaniem go przez Prusy, a również przez Austrię, dla rozszerzenia zaboru oraz odwlekaniem pozytywnego załatwienia spraw wewnętrznych. Sytuacja ta skłaniała go niekiedy do wystąpień moderacyjnych, z czego współcześnie i później czyniono mu zarzuty. S. bronił się 10 VIII w mowie zawierającej apologię całego panowania, a szczególnie swojego zachowania w r. 1792, po zawieszeniu czynności Sejmu Czteroletniego, oraz protestował gdy «zelant» Antoni Karski 27 VIII imputował mu słowa «choćbym miał tyle, jak zajmie kapelusz, ziemi, królem umrę»; posłowie żądali sądu nad Karskim, ale S., jak zawsze, przebaczył. Choć S. odżegnywał się od związków z «zelantami», starał się jednak bronić ich przed represjami Sieversa, a niektórych przekonywał do bardziej racjonalnego spożytkowania ich patriotycznej gorliwości. Ostentacyjnie stronił od udziału w hucznych przyjęciach i zabawach. Musiał jednak często ulegać presji w zakresie rozdawania stanowisk i orderów. Sejm określał jako «piekło» i współcześni obserwatorzy notowali, że S. źle wyglądał i zestarzał się.
W okresie zupełnego zanarchizowania polskiej dyplomacji przez Targowicę (m.in. przez wstrzymanie płatności), S. utrzymywał poufną korespondencję z placówkami, również i w Grodnie, za pośrednictwem generalnego dyrektora poczty Antoniego Dzieduszyckiego, któremu posyłał szczegółowe biuletyny dla brata Michała. Korespondencja z dyplomatami sprowadzała się do wymiany informacji i prób zaradzenia ich kłopotom finansowym. Za częściowo pozytywne rezultaty swego udziału w sejmie S. uznał ostateczny kształt nowego ustroju, nieco lepszego od tego, który istniał przed Sejmem Czteroletnim. Wobec silnego oporu bp. inflanckiego Józefa i hetmana w. lit. Szymona Kossakowskich królowi nie udało się skasować dualizmu najwyższych władz Korony i W. Ks. Lit. Wyjątkiem było połączenie (podzielonej przez Targowicę na kor. i lit.) KEN pod przewodnictwem prymasa Michała Poniatowskiego. Sprawy te szczególnie leżały S-owi na sercu, gdyż uważał, że «nam w Polsce nic nie zostaje tylko edukacja». Nie udało mu się punktu o wolnej elekcji i nienaruszalności zwierzchności dziedziców nad poddanymi chłopami przesunąć z niezmiennych praw kardynalnych do tzw. materii stanu, podległych zmianom przy kwalifikowanej większości głosów. Podpisany 16 X traktat przymierza z Rosją S. doceniał jako teoretyczną gwarancję integralności terytorialnej Polski, ale przyznawał, że go nam «imponowała Moskwa». Poprawki zgłaszane przez S-a w trakcie ustalania tekstu traktatu, w większości nie zostały uwzględnione. S. nie chciał początkowo wysyłać poselstwa z podziękowaniem za traktat. Uzyskawszy przynajmniej to, że nie miało być ono wieloosobowe, zgodził się na powierzenie go marsz. w. lit. Ludwikowi Tyszkiewiczowi, mężowi swej bratanicy Marii Teresy. Dopiero pod koniec obrad sejmowych podjęte zostały uchwały regulujące dochody i spłatę długów S-a. Sievers umyślnie wstrzymywał to dla wywierania presji na królu. W końcu listopada 1793 opuścił S. Grodno i 9 XII powrócił do Warszawy.
Drugi rozbiór pozbawił przebywających na emigracji przywódców Sejmu Czteroletniego nadziei na uzyskanie kompromisu z Rosją za pośrednictwem S-a i zrodził decyzję podjęcia walki zbrojnej w oparciu o pomoc rewolucyjnej Francji. Opracowane, głównie przez Kołłątaja, obszerne dzieło „O ustanowieniu i upadku Konstytucji 3 maja” (druk. 1793) było pamfletem politycznym fałszującym zwłaszcza obraz Sejmu Czteroletniego i zrzucającym na S-a wyłączną odpowiedzialność za niedostateczne przygotowanie kraju do obrony i kapitulację. Wszelki kompromis z Rosją został potępiony, a udział w nim autorów starannie przemilczany. Współdziałanie S-a z Sejmem Czteroletnim tłumaczono swoistym oportunizmem króla, pomniejszano jego rolę w projekcie przyszłej „Ustawy rządowej”, twierdząc niezgodnie z prawdą, że podany przez S-a projekt pokrywał się z «projektem dobrych obywateli», tzn. z «Projektem do formy rządu». Postawiono zarzut, że odwrót armii polskiej następował na polecenie S-a, podszepnięte mu przez posła rosyjskiego. Autorzy nie szczędzili słów potępienia S-owi jako temu, co «jak brzydką drogą przyszedł do tronu, jak całe jego postępowanie nieszczęściem Polski było oznaczone, tak musiał je skończyć ostatnią zgubą ojczyzny». Jego postępowanie na sejmie 1793 r. przypisano «chęci lepszego bytu» i całkowitej dyspozycyjności wobec Rosji. Oceny te padały na podatny grunt w społeczeństwie, które po okresie niepodległościowej euforii znalazło się nagle w sytuacji podległości bardziej upokarzającej i dotkliwszej niż przed r. 1788 i szukało winnych. Zaczęły też pojawiać się antykrólewskie wiersze, a zawarte w nich pogróżki miały potem, w czasach Insurekcji, wywoływać realne obawy u S-a. Nastroje, zaostrzane przez dotkliwą wojskową okupację rosyjską oraz drastyczną redukcję wojska polskiego, spowodowały zawiązanie spisków dążących do powstania. S. miał o nich informacje, kontaktował się też z niektórymi ich uczestnikami. Nie wierzył w pomoc rewolucji francuskiej i w szanse powstania, przekonany był, że sprowadzi ono ostateczną katastrofę państwa. Wychodząc z takiego założenia, a również pod wpływem obaw o własną sytuację materialną, trzymał się protekcji rosyjskiej, przynoszącej mu jednak coraz większe przykrości i upokorzenia. W końcu grudnia 1793 odwołany został Sievers. Zastąpił go dowódca rosyjskich wojsk okupacyjnych O. Igelström, stosujący metody brutalnego nacisku i polityczne represje. Aresztowania spiskowców i forsowanie redukcji wojska spowodowały bunt brygady kawalerii narodowej Antoniego Madalińskiego w Ostrołęce (12 III 1794). S. dostrzegł w tym iskrę mogącą wywołać pożar, który spowoduje koniec państwa i uznał za swój obowiązek «trzymać z Rosjanami» (list do ks. Józefa z 19 III t.r.). Jednocześnie w bardzo łagodnych wyrazach wzywał brygadę do powrotu do posłuszeństwa i obiecywał niekaranie. Otrzymawszy wiadomość o działaniach Kościuszki, określił go jako «rebelianta», którego musi zwalczać jako aliant Rosji, aby powstrzymać ją od zgody na pruskie propozycje całkowitej likwidacji państwa polskiego. Ks. Józefa przestrzegał przed łączeniem się z powstaniem. Zredagowany umiarkowanie, wbrew Igelströmowi, podpisany przez S-a 2 IV uniwersał ostrzegał naród, aby nie stał się sprawcą własnej zguby, potępiał rewolucję francuską i wskazywał na iluzoryczność liczenia na jej pomoc. W liście do Katarzyny II prosił S., aby «błędy kilku jednostek nie skłoniły jej do ostatecznego umniejszenia obszaru Polski». Dn. 14 IV zalecił gen. Michałowi Lubomirskiemu, by trwał w posłuszeństwie.
Insurekcja warszawska 17 IV 1794 całkowicie zmieniła postawę S-a. Próbował (bezskutecznie) doprowadzić do wycofania wojsk rosyjskich z Warszawy. Wszedł w kontakt z Radą Zastępczą Tymczasową (RZT) i na ręce Ignacego Zakrzewskiego złożył 22 IV t.r. akces do powstania, lecz przyjęcie jego uzależniono od decyzji Kościuszki. Manifestacyjnie składał ofiary materialne z ubogiego skarbu królewskiego na rzecz powstania i czynił to do końca jego trwania. Zgodnie z życzeniem RZT wydał rozkazy, aby zbrojne formacje w ekonomiach lit. i lit. oddziały komputowe, które jeszcze tego nie uczyniły, przyłączyły się do powstania. Dn. 5 V wysłał do Kościuszki ponowną deklarację solidarności z powstaniem, apelując jedynie o utrzymanie «wiary katolickiej» i «praw własności». Obawiał się bowiem, aby powstanie nie naśladowało rewolucji francuskiej, gotów był «znaczyć tylko wtedy i tyle, jak sam WPan z Narodem osądzicie, że to będzie mogło być na pożytek Ojczyzny». Listem z 19 V wezwał ks. Józefa (było to powtórzenie wcześniejszego polecenia nieznanej daty, które zapewne nie doszło adresata), by zgłosił się do armii Kościuszki. Zmianę tę łatwo wytłumaczyć względami oportunistycznymi i tak traktowało to wielu współczesnych. Od początku powstania (już w Krakowie) zdarzały się demonstracje antykrólewskie, a oficjalne odezwy ignorowały istnienie monarchy. Po insurekcji warszawskiej niektórzy jej działacze i uzbrojony «lud» okazywali wrogość wobec osób uważanych za adherentów Rosji i potencjalnych przeciwników powstania. Wielu zaliczało do nich S-a. Niewątpliwie działała propaganda inspirowana przez Kołłątaja, który z gorliwego stronnika S-a stał się jego ostrym krytykiem, a zacierając własne starania o akces do Targowicy rzucał potępienia na politycznych oportunistów. W napiętej atmosferze rodziły się pogłoski o rzekomej próbie ucieczki S-a, później o rzekomych zdradzieckich kontaktach prymasa Poniatowskiego z Prusakami i wymuszonym wskutek wykrycia tej «zdrady» jego samobójstwie, czy wreszcie o karygodnych zaniedbaniach bądź wręcz zdradzie ks. Józefa, dowódcy jednego z odcinków obrony Warszawy. RZT pod naciskiem «ludu» ograniczała swe stosunki ze S-em, utrudniała mu kontakty zewnętrzne i otoczyła go strażą złożoną z zamożniejszych mieszczan, co S. akceptował, widząc w tym ochronę swej osoby. Lojalny wobec powstania, sympatyzował z walką o niepodległość, lecz przeciwny był represjom wobec uczestników «systemu grodzieńskiego», obawiał się «sankiulockich» elementów insurekcyjnej Warszawy, niezadowolony był z odsunięcia go od wpływu na decyzję władz i, jak zwykle, nadmiernie ulegał trosce o swą rodzinę, uporczywie domagając się, by jego siostry mogły opuścić Warszawę. Choć nie wierzył w szanse powstania i przewidywał, że sprowadzi ono ostateczną katastrofę państwa, to jednak po insurekcji warszawskiej i wileńskiej uznał, że obowiązkiem króla jest dzielenie losu narodu. W rozmowach z przywódcami powstania dostrzegalny jest krytyczny dystans wobec optymistycznych wiadomości i prognoz.
Władze powstańcze musiały liczyć się z królem ze względu na to, że bez jego akceptacji nie były uznawane przez obcych dyplomatów akredytowanych w Warszawie i przez polskie placówki za granicą. Dlatego I. Potocki wkrótce po swym przybyciu do Warszawy złożył mu 27 V 1794 wizytę, zapewniając, że «ani my, ani Kościuszko nie mamy najmniejszego zamiaru urazić czymś Waszej Królewskiej Mości», a 29 V powstała dzień wcześniej Rada Najwyższa Narodowa (RNN) poprosiła króla o wydanie świadectwa autoryzującego ją wobec zagranicy, na co S. wyraził natychmiast zgodę. Dn. 20 V Kościuszko, który już wcześniej polecił odebrać królowi mennicę i usunąć jego wizerunek z wybijanych monet, odpisał dość cierpko na jego list, wspominając o «zwątlonej» ufności narodu i dał do zrozumienia, że nie może on wchodzić do władz powstania. Polecił RNN komunikowanie S-owi o swych czynnościach i troskę o jego materialne potrzeby. S. był jednak niezadowolony, że RNN nie informowała go o swoich działaniach, na które niewątpliwie pragnął wpływać. Przekonany był o wrogości Kołłątaja, który nie złożył mu wizyty i sabotował wypłacanie przyznanych mu 120 tys. zł miesięcznie subwencji. Szczególnie dotknięty został S., gdy w „Gazecie Rządowej” z 25 VIII umieszczono go w wykazie pensji płaconych przez ambasadę rosyjską różnym Polakom w czasie sejmu l. 1773–5. Wyjaśnił, że owe 6 tys. dukatów to zwrot remanentów zagarniętych w ekonomiach królewskich w pierwszym rozbiorze i natychmiast uzyskał sprostowanie. Z Kościuszką pozostawał do końca w poprawnych stosunkach, zwłaszcza gdy przybył on do Warszawy. Istnieje niezweryfikowane domniemanie, że radykałowie (tzw. jakobini polscy) zamierzali w 2. poł. października dokonać puczu i m.in. zgładzić króla. Nowy naczelnik powstania Tomasza Wawrzecki, po rzezi Pragi (4 XI), wezwał S-a, aby razem z wojskiem opuścił Warszawę. S. nie odmówił, ale chyba nie brał tego realnie pod uwagę, zwłaszcza że ludność sprzeciwiała się wyjazdowi i otoczyła zamek, widząc w królu jedyne zabezpieczenie przed zemstą Rosjan. Zarówno magistrat warszawski jak i RNN liczyły przede wszystkim na S-a w pertraktacjach kapitulacyjnych z A. W. Suworowem. Ten demonstrował rewerencję wobec S-a, w dość łagodnych warunkach kapitulacji pozwolił zachować 1 tys. ludzi gwardii. Po wkroczeniu do Warszawy naciskał, by S. skłaniał wojsko, które wyszło z Warszawy, do zaniechania oporu. S. próbował bez sukcesu wyjednać jak najkorzystniejsze warunki kapitulacji. Aby ochronić akty władz państwowych, dotyczące spraw zagranicznych z okresu RN i Sejmu Czteroletniego oraz akty władz powstańczych, polecił włączyć je do archiwum królewskiego licząc, że w ten sposób nie dostaną się w ręce rosyjskie. Dn. 1 XII zlikwidował Szkołę Rycerską, ale usiłował zachować ją jako prywatną, opłacaną przez rodziców uczniów. Nie znaleźli się jednak kandydaci. Próby wykonywania władzy, w tym formalne przejęcie kierownictwa dyplomacją, nie miały praktycznego znaczenia i utrudniane bądź uniemożliwiane były przez władze rosyjskie. S. uchylił (przedstawione w poł. listopada przez gen. P. Potiomkina) sugestie wysłania do Petersburga wiernopoddańczej delegacji i kategorycznie odrzucił prośbę o odznaczenie polskimi orderami oficerów rosyjskich walczących z powstaniem. Zasypywany był prośbami o wypłaty zaległych pensji, o wsparcie i interwencje u władz zaborczych. By zrekompensować te zaległości i dopomóc bliskim, S. wypisywał fikcyjne zobowiązania licząc, że zrealizowane zostaną przy generalnej likwidacji jego długów. Dawał też przywileje na różne niewielkie posiadłości w ekonomiach lit. «Wcale nie wiem, czyli rozbiór zupełny, czyli niezupełny jest zamiarem dworów», pisał 27 XI do F. Woyny. Zakładając bardziej optymistyczny scenariusz, kreślił plan zachowania Polski jako monarchii konstytucyjnej o lepszym ustroju i politycznej praktyce niż państwo wyłonione przez sejm grodzieński. Swe myśli przedstawił w rozmowie z I. Aschem, radcą ambasady rosyjskiej w Warszawie.
W liście do Katarzyny II, który wysłał 21 XI 1794, dopiero po ustaniu zbrojnego oporu, prosił S. jedynie o humanitarne względy dla zrujnowanego wojną kraju i ogólnikowo odwoływał się do «mądrości» imperatorowej, która ma w swych rękach los Polski. W szybkiej odpowiedzi (z 2 XII) Katarzyna II zażądała jego wyjazdu do Grodna. Jednocześnie rozkazywała Suworowowi wyprawienie S-a z Warszawy, a Repninowi, gen.-gubernatorowi lit., przygotowanie przyjęcia go w Grodnie. Repnin doradzał imperatorowej osadzenie S-a w Rydze, gdzie byłby izolowany od społeczeństwa polskiego. S. próbował opierać się i odwlekać wykonanie tego polecenia, odrzucał sugestię, że w Warszawie grozi mu niebezpieczeństwo ze strony ludności. W końcu jednak uległ 7 I 1795 rano pod rosyjską eskortą wojskową (odjęto mu asystę gwardii) wraz ze stu kilkudziesięcioma osobami swego dworu (w tym częścią rodziny) opuścił Warszawę, pozostawiając pieczę nad swoimi sprawami i dozór rezydencji zaufanym współpracownikom. Dn. 12 I t.r. przybył do Grodna. Katarzyna II nakazała wobec faktycznego jeńca stosować pozory królewskiej etykiety, takie jak salwy powitalne artylerii i honory oddawane przez wojsko rosyjskie. Bezpośredni nadzór nad S-em sprawował gen. E. Bezborodko. Repnin powtórzył w instrukcji dla niego swe przekonanie, że S. «działał zawsze wbrew naszym korzyściom, stawał na czele wszelkich zmian w Polsce przeciwnych naszym widokom». Zalecił drobiazgową kontrolę nad nim i jego otoczeniem, a nawet służbą, sprawdzanie korespondencji, obserwowanie i spisywanie osób odwiedzających. Dla pozorowania beztroskiej egzystencji S-a Repnin i Bezborodko starali się organizować imprezy towarzyskie i artystyczne, ale zawsze podczas przejażdżek w najbliższe okolice towarzyszył królowi Bezborodko i asysta wojskowa. Odwiedzający S-a ks. Stanisław zapamiętał go jako «wychudłego, zmizerowanego, smutnego». Katarzyna II po przybyciu S-a do Grodna obiecywała, że będzie się starać zapewnić mu szczęśliwą egzystencję, łożyła też na koszta jego pobytu, ale wszystkie sprawy dotyczące jego i rodziny pozostawiała w zawieszeniu. Po podpisaniu 24 X 1795 traktatu trzeciego rozbioru zażądała od S-a abdykacji, której akt, po pewnych modyfikacjach co do jego brzmienia, podpisał 25 XI t.r., w 31-rocznicę swej koronacji. Imperatorowa zapewniała, że zgodzi się na jego wyjazd do zagranicznych uzdrowisk i na stałe do Rzymu, a on brał te obietnice na serio i planował swój rzymski pobyt. Niezależnie od problematycznej szczerości tych obietnic wkroczenie wojsk francuskich do Włoch w r. 1796 przekreśliło możliwość ich spełnienia. W związku z przeniesieniem stolicy generał-gubernatorstwa z Grodna do Wilna Katarzyna II chciała sprowadzić S-a do Moskwy. Po przejściu Warszawy w początkach stycznia 1796 pod panowanie pruskie S. postanowił sprzedać tamtejsze swoje nieruchomości i ich wyposażenie, w tym większość dzieł sztuki. Nabywcą miał być król pruski. Pertraktacje prowadził Onufry Kicki z ministrem K. Hoymem. W lipcu t.r. doszło do zawarcia wstępnej umowy, lecz jej realizację Fryderyk Wilhelm II odłożył do czasu rozpoczęcia działań przez przewidzianą traktatem rozbiorowym komisję trzech dworów, mającą zająć się spłatą długów Rzpltej i S-a. Komisję ustanowiono konwencją petersburską 26 I 1797; trzy dwory zobowiązały się płacić dożywotnio S-owi 200 tys. dukatów rocznie.
Po śmierci Katarzyny II (17 XI 1796) wstąpił na tron szczerze życzliwy S-owi Paweł I (mniemał, że jest jego synem, co mu S. sam wyperswadował). Dn. 5 XII t.r. zaprosił S-a do Petersburga. Wg ks. Stanisława pierwotnie cesarz zamierzał zgodzić się na wyjazd S-a za granicę. Być może zmienił zdanie pod wpływem rosyjskich dygnitarzy. Natychmiast po otrzymaniu listu cesarza S. przesłał mu memoriał, prosząc o uwolnienie więźniów insurekcyjnych z Kościuszką na czele (czego Paweł I dokonał już wcześniej) oraz dwóch konfederatów barskich («królobójców») więzionych w Kamieńcu Podolskim, których dawniej jako król polski, niemający prawa łaski, nie mógł uwolnić. Dn. 15 II 1797 opuścił S. Grodno, 10 III t.r. przybył uroczyście witany do Petersburga i zamieszkał w Pałacu Marmurowym. Wkrótce musiał udać się na uroczystości koronacyjne Pawła I w Moskwie (przybył 2 IV), gdzie spotkał licznie uczestniczących w nich Polaków. Stosunek cesarza do S-a, uwolnienie więźniów, zniesienie wielu sekwestrów a nawet konfiskat (przywrócenie nieco później niektórych instytucji z czasów Rzpltej) jak i wypowiedzi samego Pawła I potępiającego rozbiory, rozbudziły przesadne nadzieje w społeczeństwie polskim. Wzrosła liczba próśb Polaków do S-a, a on starał się je popierać, choć wielokrotnie był ostrzegany, że cesarz chętnie spełnia prośby dotyczące samego S-a, a nie jego dawnych poddanych. S. starał się też, mimo trudności finansowych, wspierać z własnej kasy proszących. Wydatki królewskie związane z adaptowaniem bardzo zapuszczonego Pałacu Marmurowego, z uciążliwymi wymogami reprezentacyjno-towarzyskimi niezmiernie wzrosły, przekraczając wypłacaną przez dwór petersburski (Prusy i Austria zalegały ze swymi udziałami) subwencję. S. zaciągał więc nowe długi, a sprawa spłaty dotychczasowych przeciągała się wobec powolnych działań trójmocarstwowej komisji (działającej od 21 VIII 1797 na Zamku Warszawskim), sabotowanych przez Prusy i Austrię. Prusacy próbowali też kwestionować prywatny charakter królewskich posesji w Warszawie i wyposażenia zamku, co utrudniało plany ich sprzedaży. Do końca życia poczucie niemożności wywiązania się wierzycielom i osobom, którym należały się zaległe pensje, emerytury i stałe zapomogi stanowiło wielką zgryzotę S-a. Zdając sobie sprawę, że w ówczesnej sytuacji wojenno-politycznej wymarzony wyjazd do Włoch jest niemożliwy, planował wyjazd na kurację do Karlsbadu i zamieszkanie na stałe w Wilnie. Do końca życia starał się być dobrze poinformowany, choć środki komunikowania się miał ograniczane, nie tylko w Grodnie, ale i w mniejszym stopniu, także w Petersburgu. Do Warszawy posyłał biuletyn o swoim życiu w Petersburgu, z konieczności tuszujący przykre sprawy. Korzystał z nieczęstych okazji przesyłania listów drogą prywatną. Posługiwał się też w korespondencji tzw. atramentem sympatycznym. Listem z 13 IV 1796 przestrzegał ks. Józefa przed łączeniem się z niedobitkami powstańczymi w Mołdawii. Sceptycznie zapatrywał się na legiony Dąbrowskiego, jako na inicjatywę bezowocnie narażającą patriotyczną młodzież. Intensywnie pracował teraz nad pamiętnikami, których pisanie rozpoczął po konfederackim zamachu w r. 1771, ale potem nie miał czasu na ich kontynuowanie. W związku z tym sprowadzał do Grodna i Petersburga niektóre materiały ze swego archiwum, pozostającego w Warszawie pod pieczą Jana Chrzciciela Albertrandiego. Jeszcze w okresie insurekcji S. opracował uzupełnienia i ciąg dalszy Zdania o królu polskim sięgający pierwszej dekady maja 1794. W r. 1795 szambelan królewski Mikołaj Wolski na życzenie S-a i wg jego wskazówek napisał refutację «złośliwej książki księdza Kołłątaja» (sformułowanie S-a) „O ustanowieniu i upadku Konstytucji 3 maja”. Paweł I wyraził zgodę na jej publikację, ale rękopis przeczytać miał kanclerz Bezborodko.
Od początku panowania stawiał sobie S. za cel szeroko pojmowaną akcję cywilizacyjną: zbliżenie zacofanej Polski do przodujących krajów europejskich poprzez zmiany w umysłowości, postawach i zachowaniach sarmackiego społeczeństwa. Zabiegał też o związki z europejską elitą kulturalną, jej aprobatę dla własnej działalności, poprawienie wyobrażeń o Polsce i wzbudzenie zainteresowania jej losem. Starał się utrzymywać i rozwijać kontakty, jakie udało mu się nawiązać w czasie zagranicznych podróży, oraz szukać nowych w oparciu o swą rangę królewską i opinię szerzyciela «świateł» na «Północy». Voltaire, którego zapraszał do Polski i z którym wymieniał listy, nie szczędził mu komplementów, ale podejmowane przez S-a okólnymi drogami próby perswazji nie powstrzymały go od hałaśliwej propagandy, wspierającej poczynania Katarzyny II w Polsce w r. 1767 i w dobie konfederacji barskiej. Dla samego S-a Voltaire zachował jednak wielkie uznanie i uczynił go pod postacią antycznego króla Teucera pozytywnym bohaterem swego dramatu z r. 1772 „Les lois de Minos”. D. Diderot nie zareagował na awanse czynione mu przez S-a. J. J. Rousseau i G. Mably pozyskani zostali przez przedstawiciela konfederacji barskiej Michała Wielhorskiego. Głośna podróż pani Geoffrin do Warszawy w r. 1766 nie przyniosła spodziewanych rezultatów. Bezskutecznie też starał się nastawić propolsko M. Grimma, redaktora «Correspondance Littéraire”. Lepsze rezultaty osiągnął S. drogą korespondencji, zabiegów współpracowników, czy niekiedy osobistych kontaktów z wieloma mniej głośnymi przedstawicielami europejskiej elity intelektualnej. Wyrazem uznania dla S-a było przyjęcie go w czerwcu 1778 w poczet członków Petersburskiej Akad. Nauk, a w r. 1791 do Akad. Nauk w Berlinie. Dużą rolę spełniło pozyskanie niektórych wpływowych organów prasowych. Pośrednikami byli polski rezydent w Hamburgu Wolf Henryk Wickedée, a zwłaszcza komisarz królewski w Gdańsku Alojzy Husarzewski i jego następca Fryderyk Ernest Henning-Henniński. Przez tych ostatnich S. utrzymywał dobre kontakty z J. Luzac, wydawcą poczytnej „Gazette de Leyde” („Nouvelles extraordinaires de divers endroits”), która okazywała duże zainteresowanie i sympatię dla Polski. Pozyskał też J. Mauzona, wydawcę „Courrier du Bas Rhin” (gazeta ta wychodziła w pruskiej Kliwii). Rolę informacyjno-propagandową spełniał ustosunkowany w sferach paryskich Filippo Mazzei, pełniący od r. 1789 funkcję pół oficjalnego przedstawiciela S-a we Francji. Pozytywny stosunek do S-a i Polski osiągnął swe apogeum w dobie Konstytucji 3 maja, gdy w umiarkowanej jeszcze fazie rewolucji francuskiej sławiono «rewolucję polską» i «króla-obywatela», «króla-patriotę». W tym samym czasie w Anglii zrodziło się też zainteresowanie i sympatia dla przemian w Polsce, a w szczególności dla S-a.
Program modernizacji Polski i zbliżenia jej do przodujących krajów europejskich, jaki miał S., obejmował wszystkie dziedziny. Król należał do tych niezbyt licznych Polaków, którym rzucały się w oczy nikłość własnej wytwórczości przemysłowej, niska wydajność rolnictwa, niedorozwój i zła struktura wymiany handlowej. Wspieranie czy tworzenie na własny koszt manufaktur miało służyć jako wzór dla innych, choć i nadzieje (jak się okazało złudne) na wzrost dochodów grały pewną rolę. W r. 1765 zainicjował S. akcyjną Kompanię Manufaktur Wełnianych. Utrzymywał założoną przez ojca w prywatnych dobrach w Zaleszczykach manufakturę sukienną, a w l. siedemdziesiątych manufakturę wyrobów fajansowych w Belwederze. Dopomógł Tyzenhauzowi w utworzeniu rozlicznych manufaktur i usiłował je wspierać. Wzgląd na potrzeby obronne państwa skłonił S-a do założenia w r. 1765 w Warszawie ludwisarni, którą ze swego skarbu utrzymywał do r. 1780, a w l. 1770–2 analogiczną wytwórnię w Kamieńcu Podolskim. Produkcja armat w ludwisarni warszawskiej, prowadzona na niewielką skalę, oparta była na przodujących wzorach austriackich, a od r. 1799, na polecenie króla, na wprowadzonych przez reformatora artylerii francuskiej J. Gribauvala. W r. 1788 założył w ekonomii kozienickiej fabrykę ręcznej broni palnej. Inicjatywa S-a i fundusze królewskie walnie przyczyniły się do rozbudowy koszar w Warszawie i Kamieńcu Podolskim. W Warszawie przeznaczył na nie Zamek Ujazdowski.
S. wykazywał duże zainteresowanie zasobami górniczymi Polski, podzielając nadmiernie optymistyczne opinie co do ich obfitości i możliwości zużytkowania. Zatrudniał prowadzących badania terenowe J. F. Carosiego i Stanisława Okraszewskiego, korzystał też z rad byłego stolnika w. kor. Augusta Moszyńskiego. Dn. 10 IV 1782 ustanowił Komisję Górniczą (Kruszcową) pod przewodnictwem bp. płockiego Krzysztofa Szembeka, subsydiowaną przez skarb królewski. Przedsięwzięcia górnicze finansowane przez S-a (w Miedzianej Górze, kopalnia marmurów w Dębniku, kopalnia węgla kamiennego w Szczakowej) były jednak dla skarbu królewskiego raczej deficytowe. Nie powiodły się próby odnowienia kopalń olkuskich i poszukiwania nowych złóż soli. S-a pociągały również chemia, bliska jeszcze alchemii, nowości w dziedzinie techniki (pomysł centralnego ogrzewania Zamku Warszawskiego wg projektu M. R. Montalamberta, udane próby aeronautyczne w r. 1784); niekiedy jednak stawał się ofiarą oszustów, jak F. L. Harrscha, posiadającego rzekomo sekrety wyrobu stali.
Szczególną uwagę S. poświęcił kartografii. Jeszcze przed elekcją zaangażował Karola Perthées’a, który pozostał w jego służbie przez cały czas panowania i był twórcą licznych map. Nie zdołano zrealizować zamierzonego przez S-a pełnego ujęcia kartograficznego całego terenu Rzpltej w skali 1:225000, opartego na pomiarach astronomicznych i triangulacji, ograniczając ich podstawę do zainicjowanej przez brata Michała akcji opisów poszczególnych parafii. Na Zamku Warszawskim S. zorganizował obserwatorium astronomiczne wyposażone w aparaturę sprowadzoną z Anglii, część jej przekazał uniw. w Krakowie. Pozostawał w kontaktach z astronomem W. Herschelem, protegował astronomów polskich Marcina Poczobuta i Jana Śniadeckiego, ułatwiał im współpracę z wybitnymi kolegami europejskimi. Poczobutowi dał Order Orła Białego, co było rzeczą niezwykłą. W Gdańsku ufundował popiersie Jana Heweliusza.
S. dążył do zmiany myślenia Polaków o przeszłości, obalenia mitu «złotej wolności», rzekomo cechującej Polskę od zarania jej dziejów, a podkreślenia osiągnięć monarchii piastowskiej i jagiellońskiej. Zadaniom tym miał służyć utwór z r. 1772, mający również doraźne cele polityczne pt. Suum cuique, którego S. był inspiratorem, a zarazem współautorem, oraz inne pisma publicystyczne, przede wszystkim zaś dydaktyczne wywody Adama Naruszewicza w jego „Historii narodu polskiego”. Z inicjatywy S-a powstawała pisana przez kilku uczestników «obiadów czwartkowych» niedokończona „Historia polityczna państw starożytnych”, propagująca zalety sprawnych rządów, zwłaszcza monarchicznych. S. inspirował też gości «obiadów czwartkowych» do opracowania żywotów «niektórych zacnych Polaków», dzięki czemu powstały m.in. publikacje Michała Mniszcha o Kazimierzu Wielkim i Naruszewicza o Janie Karolu Chodkiewiczu. Uczczeniu bohaterów narodowych służyły zamawiane przez S-a dzieła rzeźbiarskie i malarskie grupowane w zamkowej sali rycerskiej czy w królewskiej bibliotece. Inny zakres propagandy spełniały inicjowane przez S-a erudycyjne rozprawy Feliksa Łoyki, kwestionujące «historyczne prawa» mocarstw rozbiorczych do ziem Rzpltej. W archiwum Gabinetu królewskiego gromadzono odpisy dokumentów historycznych i publikacji źródłowych, planowano też poprawniejszą edytorsko kontynuację Kodeksu Dyplomatycznego Macieja Dogiela. Inicjatywy te tworzyły zarazem bazę źródłową dla badań naukowych, podobnie jak opłacane przez S-a kwerendy biblioteczno-archiwalne Albertrandiego we Włoszech i Szwecji, a przede wszystkim podjęta na ogromną skalę, finansowana przez skarb królewski akcja sporządzenia odpisów źródeł historycznych, której rezultatem było dwieście kilkadziesiąt tzw. Tek Naruszewicza.
Z przekonania o dydaktycznej użyteczności twórczości literackiej, a także z osobistego zamiłowania zrodził się mecenat S-a. Był on patronem (a może nawet autorem niektórych artykułów), wydawanego od r. 1765 czasopisma moralnego „Monitor”. Zainicjował przekłady autorów starożytnych (Tacyta, Horacego, Seneki) i francuskich (J. de La Fontaine’a, Ch. L. Montesquieu’go). Rozpoczęte ok. r. 1770 królewskie «obiady czwartkowe», gromadząc ludzi pióra różnej rangi społecznej, podnosiły prestiż twórczości literackiej. Krąg ich uczestników dostarczał utworów wierszowanych (często przeróbek z francuskiego) do wydawanego w l. 1770–7 periodyku „Zabawy Przyjemne i Pożyteczne”, redagowanego przez Albertrandiego a później przez Naruszewicza, który cieszył się szczególnymi względami S-a. Na utrzymaniu S-a pozostawał Stanisław Trembecki, pod koniec życia stałą pensję pobierał Franciszek Salezy Jezierski; z finansowego wsparcia korzystali też Franciszek Bohomolec i Franciszek Zabłocki. Bardzo wiele zawdzięczał mu Naruszewicz. Spośród wymienionych Naruszewicz, Trembecki i Zabłocki wywdzięczali się S-owi poetyckimi pochwałami jego charakteru i zasług. S. wysoko cenił Ignacego Krasickiego, ale zrażony jego nielojalnością polityczną, okazaną po wyniesieniu na biskupstwo warmińskie, był przeciwny jego zabiegom o przeniesienie się po pierwszym rozbiorze na biskupstwo w Polsce. Uznanie dla jezuitów skłoniło S-a do udzielenia 9 XI 1773 ks. Stefanowi Łuskinie dożywotniego przywileju wyłączności na wydawanie gazety w Koronie, co stało się przyczyną zahamowania rozwoju prasy aż do czasów Sejmu Czteroletniego. S. popierał też drukarzy-wydawców: Piotra Dufoura i Michała Grölla, obdarzył medalem «merentibus» eks-jezuitę Piotra Świtkowskiego, wydawcę miesięcznika „Pamiętnik Polityczny i Historyczny” w l. 1782–92. Stały zasiłek z kasy królewskiej pobierał księgarz i właściciel czytelni w Warszawie Józef Lex.
Obciążający kasę teatralny mecenat S-a wynikał z podzielanego ze współczesnymi zamiłowania w tej rozrywce, ambicji uświetnienia polskiej stolicy, z przekonania o walorach dydaktycznych sceny narodowej. W r. 1765 spowodował S. sprowadzenie do Warszawy teatru francuskiego, opery włoskiej i baletu. Dn. 19 XI t.r. otwarta została polska scena narodowa, która borykając się z brakiem repertuaru i wyszkolonych aktorów wymagała szczególnej pieczy ze strony S-a. Teatr w pierwszych latach subwencjonowany głównie przez niego, działał na zasadzie antrepryzy. Kryzys polityczny spowodował zlikwidowanie opery włoskiej i sceny narodowej w r. 1767, a teatru francuskiego w r. 1769. Wskrzeszonego w r. 1774 teatru S. do końca sejmu rozbiorowego nie odwiedzał, natomiast skłonił swego zaufanego kamerdynera Franciszka Ryxa do wejścia finansowo i organizacyjnie w powierzony przez konfederację sejmową Augustowi Sułkowskiemu monopol teatralny. Obrotny Ryx wyeliminował prędko Sułkowskiego i za poparciem króla otrzymał w r. 1776 ten monopol, a w r. 1779 wybudował gmach teatru, zyskawszy od S-a gwarancje finansowe. Przez cały okres swego monopolu Ryx uzyskiwał z kasy królewskiej pokaźne sumy na teatr. W r. 1785 przejął S. zapisaną mu testamentem przez Tyzenhauza trzydziestoosobową szkołę baletową, złożoną z młodzieży poddańczej. Dzięki hojności króla, który «spomiędzy innych najwięcej baletowe widowiska lubił» (Wojciech Bogusławski), zespół z czasem dorównał najlepszym baletom europejskim. S. łożył na benefisy aktorów, na gażę i prezenty dla zagranicznych artystów, zwłaszcza występujących w prywatnym teatrze królewskim. Teatr ten, gdzie grali przeważnie amatorzy ze sfer arystokratyczno-dworskich, mieścił się na Zamku, a w sezonach letnich działały w Łazienkach teatry: «mały» (od r. 1782), w Pomarańczarni (od r. 1788) i «na wyspie» (od r. 1785). S. nie był muzykalny. W pierwszym okresie panowania potrzeby muzyczne życia dworskiego zaspakajały niewielkie zespoły orkiestrowe, służące również teatrowi. W r. 1779 zatrudnił dziewięcioosobowy zespół sprowadzony z Austrii, kierowany przez Jana Steffana, który pod zitalianizowanym nazwiskiem Stefani odegrał znaczną rolę w polskim życiu muzycznym. W r. 1781 Ryx nakłonił S-a, by przeznaczył 36 tys. zł na dwudziestokilkuosobową orkiestrę dworską i teatralną. W 2. poł. panowania odbywało się więcej koncertów na dworze i podniósł się ich poziom. Jednym z najwspanialszych wydarzeń było wykonanie na Zamku w r. 1784 „Oratorium” G. Paisiella z udziałem m.in. znakomitej śpiewaczki Luizy Todi i w obecności kompozytora.
Najbardziej kosztowny i rzucający się w oczy był mecenat S-a w zakresie sztuk plastycznych. Oprócz względów użytkowych i reprezentacyjnych, a także królewskich ambicji, wielką rolę odegrało tu prawdziwe miłośnictwo sztuk pięknych. S. wielokrotnie deklarował, że obcowanie z dziełami sztuki sprawia mu wyjątkową satysfakcję, wynagradzając niepowodzenia i gorycze panowania, pozwalając mobilizować siły psychiczne do ich znoszenia. Posiadał orientację w problemach kompozycyjnych, a nawet technicznych malarstwa, potrafił wyrazić rysunkiem swoje pomysły architektoniczne, stąd jego wskazówki, choć nieraz trafne, krępowały jednak swobodę twórców. Niektórych wybitniejszych artystów darzył autentyczną przyjaźnią. Mecenat artystyczny S-a skupiał się na trzech obiektach: Zamku Ujazdowskim, Zamku w Warszawie i zespole budynków łazienkowskich. Trwające w l. 1766–9 prace nad przebudową będącego prywatną własnością króla Zamku Ujazdowskiego, w czasie których wielokrotnie zmieniano projekty, pochłonęły ok. 1,5 mln zł. W r. 1769 mógł S. zamieszkać w Ujazdowie, ale dalsze przebudowy pochłonęły ponad 3 mln zł. Niezadowolony z rezultatu prac S. porzucił w r. 1773 Zamek Ujazdowski, który rychło popadł w ruinę, a w r. 1784 zdecydował się przeznaczyć go na koszary. W r. 1774 postanowił swą letnią rezydencją uczynić dawną łazienkę Stanisława Herakliusza Lubomirskiego na terenach Ujazdowa. W l. 1775–6 częściowo przebudowano i dopasowano ją do potrzeb mieszkalnych. Kolejne fazy przebudowy przynosiły coraz lepsze rozwiązania. Ostateczne wykończenie pałacu dokonało się w r. 1795, już po opuszczeniu Warszawy przez S-a. W otaczającym Łazienki parku wznoszono też inne budowle, m.in. w l. 1774–6: Biały Dom, w l. 1775–9 pałac Myślewicki, w l. 1786–8 Pomarańczarnię wraz z teatrem, w l. 1790–1 powstał amfiteatr oraz stała dekoracja na wyspie. Urządzanie parku łazienkowskiego rozpoczęło się zaraz po nabyciu Ujazdowa przez S-a, ale intensyfikacja prac nastąpiła od r. 1774, a po r. 1784 nadano mu styl parku angielskiego. Park ten miał w pewnym stopniu charakter ogrodu publicznego. Projekty całkowitej przebudowy zewnętrznej Zamku Warszawskiego pozostały na papierze. W l. 1779–82 na prywatnych terenach królewskich przylegających do Zamku wzniesiono parterowy budynek biblioteki. Głównym dziełem S-a (z pomocą poważnych funduszy ze skarbu Rzpltej) była przebudowa wnętrz zamkowych, wymuszona również zniszczeniem po pożarze w r. 1767. Uzyskano przy tym wybitne rezultaty, zwłaszcza w pomieszczeniach reprezentacyjnych. Niektóre elementy wystroju służyły propagandzie, symbolizując czy ilustrując określone treści ideowe, zwłaszcza patriotyczne. Swoiście eklektyczny gust S-a, widoczny zwłaszcza w zespole łazienkowskim i na Zamku, dał w rezultacie efekt harmonii i oryginalności, którą Władysław Tatarkiewicz określił jako «styl stanisławowski».
S. skupił liczne grono artystów, wielu trwale zatrudnił. Wykorzystywał krajowych architektów: Jakuba Fontanę, Szymona Bogumiła Zuga, torunianina Efraima Schrögera, i młodszych – Jakuba Kubickiego, Stanisława Zawadzkiego, oraz malarzy: Jana Bogumiła Plerscha, Łukasza Smuglewicza. Głównie jednak musiał się opierać na cudzoziemcach. Byli to malarze: Marceli Bacciarelli, Bernardo Canaletto (od r. 1767), Jean Pillement (od wiosny 1765 do lata 1767), Louis Marteau (zapewne od r. 1766), Per Krafft (od września 1767 do listopada r.n.), architekci: Domenico Merlini, od r. 1773 (po śmierci J. Fontany) główny architekt króla i Rzpltej, drezdeńczyk Jan Kamsetzer, który t.r. został drugim architektem królewskim. Przez wysłanego do Paryża na kilka miesięcy przed elekcją kupca warszawskiego Kazimierza Czempińskiego (mającego m.in. dokonać zakupów wyposażenia dla Zamku) oraz przez panią Geoffrin skontaktował się S. z wybitnym architektem francuskim Victorem Louisem, którego zaprosił do Warszawy. W czasie dwumiesięcznego pobytu w r. 1765 Louis nakreślił plany zewnętrznej i wewnętrznej przebudowy Zamku, a później z Paryża nadesłał bardzo szczegółowo opracowane plansze projektów wnętrz zamkowych. Wraz z J. L. Prieurem zaprojektował meble i inne elementy wyposażenia wnętrz, które dopiero po kilkunastu latach sprowadzono do Warszawy. Zatrudnieni przez S-a rzeźbiarze byli wyłącznie cudzoziemcami. Głównym i najwybitniejszym z nich był Andrzej Le Brun, przybyły do Warszawy w r. 1768. Pod jego kierunkiem pracowali: Giacomo Monaldi (od r. 1768 do śmierci w r. 1798), Franciszek Pinck, w l. dziewięćdziesiątych dołączył do nich Tomasso Righi. Zapewne z Berlina sprowadzony został w r. 1766 do mennicy warszawskiej jako rytownik stempli i medalier Jan Filip Holzhaeusser, znakomity wykonawca zamawianych przez S-a medali. Medale wykonywał również Jan Regulski. S. zatrudniał też pomniejszych artystów, m.in. malarzy sporządzających kopie czy renowacje obrazów i wykonujących prace dekoracyjne, oraz licznych fachowców z zakresu rzemiosła artystycznego i precyzyjnego. Okazywał artystom uznanie i autentyczną przyjaźń, troszczył się o ich sprawy materialne i osobiste. S. Lubomirski w pierwszych latach panowania S-a gorszył się, że skasował on wystawne obiady dla dygnitarzy, a do swego stołu w małym gronie zapraszał malarzy i lekarzy. Z r. 1780 i 1782 pochodzą informacje o «obiadach włoskich», na których S. omawiał z artystami sprawy dotyczące ich prac. Wprawdzie dwukrotnie projektowana Akad. Sztuk Pięknych z Bacciarellim i Le Brunem na czele nie została założona, ale pracownie obu tych artystów stanowiły warsztaty dla młodszych malarzy i rzeźbiarzy. S. wspomagał finansowo kształcącego się za granicą malarza Aleksandra Kucharskiego, przez kilkanaście lat płacił stypendium przebywającemu w Rzymie Franciszkowi Smuglewiczowi, w l. 1783–5 Jakubowi Kubickiemu we Włoszech, stypendystką króla była malarka Anna Rajecka i malarz Józef Wall. Na jego koszt Schröger przebywał we Włoszech, Francji, Niderlandach i Niemczech, zaś Kamsetzer wysłany został do Turcji i do zachodniej Europy. S. odkrył talent i umożliwiał rozwój malarzowi Zygmuntowi Voglowi. Zamawiał dzieła także u artystów przebywających krótko w Polsce, np. u słynnego portrecisty Jana Chrzciciela Lampiego, niekiedy też u ówczesnych sławnych artystów europejskich jak malarze J. M. Vien, F. G. Casanova, rzeźbiarze J. A. Houdon, A. Canova. Kupował również dzieła dawniejszych malarzy. Wg inwentarza z r. 1795 w kolekcji S-a rozmieszczonej w różnych budynkach znajdowało się 2289 obrazów, w tym autentyczne lub za takie uchodzące płótna Rembrandta, P. Rubensa, A. van Dycka, P. Veronesa, J. H. Fragonarda i in. Gromadził też kopie znanych płócien i rzeźb, służące również celom szkoleniowym zbiory miniatur (zaginione), gemm i medali, zwłaszcza ogromny zbiór rycin.
Koszty mecenatu S-a i ich stosunek do osiągniętych rezultatów trudno ustalić w obecnym stanie badań. Współcześnie one głównie uzasadniały zarzut «rozrzutności» króla, nieliczenia się ze swymi możliwościami finansowymi. Wysokie wydatki królewskie szły także na utrzymanie dworu, pomoc rodzinie, zastępowanie bądź wspomaganie skarbu Rzpltej w różnych dziedzinach. S. nie umiał odmawiać wsparcia proszącym i ogromnie był uwrażliwiony na swe rzeczywiste, czy rzekome zobowiązania. Prowadził dokładną rachunkowość, zapisywano najdrobniejsze wydatki, a królewskie archiwum przechowywało ich dokumentację. Nie ma jednak pewności, czy objęta nią była całość przepływających przez jego ręce pieniędzy. Skarb królewski dzielił się na część główną, zarządzaną w pierwszym okresie przez Komisję Skarbu Jego Królewskiej Mości (tzw. Kamerę) oraz tzw. Szkatułę. W l. 1775–81 zarząd Kamery przeszedł w ręce marsz. nadw. kor. Franciszka Rzewuskiego, następnie 11 V 1781 ustanowił S. Komisję Ekonomiczną Skarbu Jego Królewskiej Mości pod przewodnictwem marsz. nadw. lit. Michała Mniszcha, a wkrótce potem kaszt. czerskiego Tomasza Ostrowskiego. W bezpośredniej dyspozycji króla pozostawała tzw. Szkatuła, administrowana przez Ryxa. Do upadku Tyzenhauza istniała tzw. kasa litewska, na którą S. asygnował bezpośrednio część wydatków i z której utrzymywano królewskie pułki ułańskie. Dochody skarbu królewskiego w pierwszych latach panowania opierały się na wpływach z ekonomii i żup solnych, w mniejszym stopniu na cłach kor. i opłatach wnoszonych przez Gdańsk i Elbląg. Wynosiły one rocznie ok. 6 mln zł, a w r. 1766 sięgnęły 8 mln zł. Prywatny majątek S-a był niewielki. W r. 1764 miał ze spadku po rodzicach dobra przynoszące 63 tys. zł rocznego dochodu. T.r. nabył od brata Andrzeja za 700 tys. zł (skryptem dłużnym) dobra jazłowieckie z manufakturą sukienną w Zaleszczykach. W r. 1777 odsprzedał je krajczemu kor. Józefowi Potockiemu, ale powróciły one do S-a w r. 1783. W r. 1764 nabył od gen. Kacpra Lubomirskiego i jego matki Elżbiety Ujazdów (za 1,1 mln zł), w lipcu t.r. kupił od chorążego warsz. Teodora Szydłowskiego za 9 tys. dukatów Golędzinów na Pradze, w r. 1780 jurydykę Skaryszew z czterema wsiami tamże (wkrótce darował ją bratankowi Stanisławowi). W okolicach Zamku Warszawskiego kupił pałac Pod Blachą, jurydykę Mariensztat. W r. 1765 nabył od Augusta Sułkowskiego pałac Kazimierzowski, podobno za 1,2 mln zł, przeznaczając go na siedzibę Szkoły Rycerskiej. Wg konstytucji sejmu 1767–8 skarb Rzpltej miał zwrócić S-owi za ów pałac 750 tys. zł, lecz do tego nie doszło. Od samego początku panowania pieniądze do skarbu królewskiego wpływały często z opóźnieniami i S. antycypował je kredytem. Znajdował go na rynku krajowym u zgromadzeń zakonnych i zamożnej szlachty tzw. kapitalistów, zaciągając pożyczki przez swych agentów na kontraktach. Sięgnął też po tańszy kredyt zagraniczny, pożyczając u bankierów genueńskich z zabezpieczeniem na dobrach jazłowieckich. Do końca 1767 długi królewskie sięgnęły 3,5 mln zł. W l. 1768–73 powiększyły się znacznie, gdyż S., choć jego przychody uległy poważnemu zmniejszeniu, musiał zastępować wydatki skarbu Rzpltej. Sejm l. 1773–5 obiecywał zrekompensować królowi wydatki na sumę 7 mln zł, a wobec utraty dochodów z salin i z większości ekonomii wyznaczył mu 5 mln zł rocznie listy cywilnej, co w praktyce nie zostało zrealizowane. Na sejmie 1776 r. zgodził się S., by lista cywilna zredukowana została o 1 mln zł. Sejm ten upoważnił go do zaciągnięcia 9 mln zł pożyczki u bankierów holenderskich, ubezpieczonej na ekonomiach i dodatkowo gwarantowanej przez Katarzynę II. Pożyczkę tę spłacać miał przez 10 lat skarb Rzpltej z tytułu uchwalonej przez poprzedni sejm rekompensaty 7 mln powiększonej o dalsze 2 mln niewypłaconych sum z listy cywilnej. Natomiast procenty obciążały skarb królewski. Pożyczka holenderska w zasadzie służyć miała spłaceniu dawniejszych długów królewskich, w rzeczywistości szła częściowo na opłacanie bieżących wydatków. Sejm 1784 r. przyznał S-owi, po spłaceniu ostatniej raty pożyczki holenderskiej, 700 tys. zł rocznie płaconego przez duchowieństwo «subsidium charitativum» na likwidowanie pozostałych jego długów. W r. 1786 i 1791 wziął S. nowe pożyczki holenderskie. Na spłatę rat kapitałowych i procentów wydawał rocznie ok. 2,5 mln zł. Na początku 1792 obliczał swe długi na 21 mln, w tym 7 mln pochodziło z lichwiarskich pożyczek. Załamanie dochodów królewskich w dobie Targowicy i masowe dopisywanie do długów wynagrodzeń, które chciał zapewnić różnym osobom, sprawiło, że w r. 1793 długi sięgnęły 33,5 mln zł, a w chwili śmierci S-a 40 mln zł. S. parokrotnie podejmował próby uzdrowienia swych finansów, zwłaszcza pod wpływem nacisków ze strony części swego otoczenia, w tym Komisji Ekonomicznej (KE). Jej członek Pius Kiciński opracował plan redukcji budżetu, ale S. nie zaakceptował proponowanych przezeń radykalnych oszczędności. Zmniejszony budżet Szkatuły (niekontrolowany przez KE), wkrótce znów zaczął wzrastać. Również KE musiała godzić się na kwestionowane przez siebie wydatki, zapisując jedynie, że czyni to na wyraźne polecenie S-a.
Drugim, obok rozrzutności, zarzutem, często stawianym S-owi, była jego «słabość charakteru», wyrażająca się w niezdolności do trwałych decyzji i łatwość dostosowywania się do okoliczności, nawet upokarzających. On sam przyznawał, że zawsze miał trudności z podejmowaniem decyzji «ze względu na nadmiar zdolności dostrzegania wszystkich stron danej sprawy». Cecha ta determinowała jego postępowanie (z wyjątkiem może początków panowania i okresu bezpośrednio po Konstytucji 3 maja), skłaniając do ostrożności, ustępliwości i kompromisów. Towarzyszyła temu jednak wierność wyznawanemu programowi politycznemu, dla którego realizacji choćby w niewielkiej cząstce starał się wykorzystać każdą możliwość. Miał głębokie przekonanie (wyrażał je w różnych etapach panowania), że wypełnia misję, której owoce zbierać będą już przyszłe pokolenia. W przekonaniu tym umacniała go silna wiara w Opatrzność, stanowiąca znamienną cechę jego religijności. Jako «rex orthodoxus» sumiennie wypełniał stosowne obrządki, miał zawsze swego spowiednika i nadwornego kaznodzieję, lecz jako człowiek oświeceniowej formacji umysłowej krytycznie zapatrywał się na teologiczne dogmaty, a zakony kontemplacyjne uznawał za bezużyteczne. Deklarował się jednak jako człowiek wierzący i odczuwający silnie potrzebę modlitwy. Masonerię traktował z dystansem. «Tajemnice» masońskie uważał za fikcję. Chcąc jednak mieć kontrolę nad ruchem masońskim i nie dopuścić do opanowania go przez opozycyjnych magnatów, wpłynął przez swych zaufanych na reorganizację lóż i sam wcześniej (w r. 1777) wstąpił do masonerii pod anagramem Salsinatus, ale bierne uczestnictwo w niczym nie wpłynęło na jego działalność.
S. nie parał się twórczością literacką (poza juweniliami). Jego pisane świetną francuszczyzną Mémoires, które rozpoczął w r. 1771, w swej części poświęconej młodości mają duże walory pisarskie, późniejsze partie (pisane po abdykacji) przeciążone są materiałem dokumentacyjnym, ale i w nich walory te posiadają «portrety» różnych osobistości. Za życia S-a wyszły drukiem jego anonimowe Uwagi dobrego obywatela nad memoriałem rosyjskim i pruskim (kolportowane na sejmie 1766 r.) i Zdanie o królu polskim (1793), oraz bardzo liczne mowy sejmowe (czasem również tłumaczone na francuski i niemiecki) wydane osobno lub w diariuszach sejmowych. Umiejętność szybkiego formułowania myśli w słowie i piśmie zaowocowała, poza oratorstwem, ogromną twórczością epistolograficzną w języku polskim i francuskim oraz znalazła odbicie w spisywanych przez samego S-a rozmowach, głównie z zagranicznymi dyplomatami, ale też Polakami. Wg wielu współczesnych relacji S. posiadał wielki talent konwersacji. Zmarł 12 II 1798 wskutek ataku apoplektycznego. Paweł I sam włożył na głowę zmarłego koronę i wyprawił mu monarsze ceremonie pogrzebowe trwające do 8 III t.r., gdy trumnę złożono w podziemiach kościoła św. Katarzyny w Petersburgu.
Dn. 15 VII 1938, wobec zamierzonego zburzenia kościoła św. Katarzyny, władze sowieckie przekazały na granicznej stacji Stołpce trumnę królewską, która decyzją ówczesnego premiera RP Felicjana Sławoja Składkowskiego złożona została w tajemnicy w kościele parafialnym w Wołczynie. Charakter owego «pogrzebu» ostatniego króla polskiego wywołał oburzenie opinii publicznej i dyskusję nad właściwym miejscem dla jego grobu. Dyskusja ta odżyła w początku l. osiemdziesiątych m.in. wskutek informacji o dewastacji jakiej uległ kościół wołczyński po r. 1944 i doprowadziła do złożenia symbolicznych prochów S-a w katedrze św. Jana w Warszawie w r. 1990; uroczysty pogrzeb odprawiono 14 II 1995.
S., któremu pacta conventa zalecały preferować w przyszłym małżeństwie «krwi polskiej zaszczyt» (życzyła sobie tego również Katarzyna II), pozostał w stanie wolnym do końca życia, licząc (nawet jeszcze w czasach Sejmu Czteroletniego) na polityczne korzyści małżeństwa z księżniczką krwi. Ze związku z Magdaleną z Lubomirskich Sapieżyną (zob.) miał córkę Konstancję, zamężną Szwanową, i syna Michała Cichockiego (zob.). Z długotrwałego związku z Elżbietą z Szydłowskich Grabowską (zob.) miał córki: Konstancję, zamężną za Wincentym Dernałowiczem, Izabelę, zamężną za Walentym Faustynem Sobolewskim (zob.), oraz synów: Michała (zob.), Kazimierza i Stanisława (zob.) Grabowskich. Z dwóch bratanków, na swego następcę, ceniąc jego poważny charakter i rozsądek, upatrzył Stanisława i ułatwił mu osiągnięcie wielkiej fortuny, ale stosunki z nim dalekie były od serdeczności. Prawdziwie ojcowskim uczuciem darzył Józefa. Dbał o jego edukację i zachowanie poczucia polskości i do końca życia troszczył się o jego losy.
S. został przedstawiony w wielu pamiętnikach z epoki, m.in. Marcina Matuszewicza, Jędrzeja Kitowicza, Antoniego Jabłonowskiego, Niemcewicza, Ludwika Cieszkowskiego, Andrzeja Moszczeńskiego, Józefa Kossakowskiego, A. J. Czartoryskiego. Rola S-a w dziejach Polski spotkała się z rozbieżnymi ocenami i wywołała wiele polemik, rozgorzałych jeszcze za jego życia i trwających do chwili obecnej. Stereotyp S-a oddziaływał na wiele publikacji badawczych, niezależnie od szczegółowych ustaleń ich autorów. Surowo oceniali króla m.in. Joachim Lelewel, Tadeusz Korzon, Szymon Askenazy, bardziej wyważone sądy wypowiadali Walerian Kalinka, Władysław Konopczyński, Emanuel Rostworowski. Spośród publicystów i popularyzatorów z pobłażliwą przychylnością potraktował go Stanisław Wasylewski w szkicach „Na dworze króla Stasia”, przeważnie w negatywnym bądź lekceważącym ujęciu przedstawiali go Aleksander Świętochowski, Jerzy Łojek, Karol Zbyszewski, Krystyna Zienkowska. Z większą sympatią i uznaniem pisali o nim Stanisław Mackiewicz i Paweł Jasienica. Polemiki wokół S-a omówił szczegółowo Andrzej Zahorski w pracy „Spór o Stanisława Augusta” (W. 1988).
W XIX w. postać S-a trafiła do wielu publikacji literackich i paraliterackich, jak Henryka Rzewuskiego „Pamiątki Soplicy”, „Listopad”, utworów antykwaryczno-anegdotycznych czy edukacyjnych („Wieczory pod lipą” Lucjana Siemieńskiego). Występuje w licznych powieściach Józefa Ignacego Kraszewskiego (m.in. „Maleparta”, „Diabeł”, „Syn marnotrawny”, „Sceny sejmowe. Grodno 1793”, „Król i bondarywna”, „Król w Nieświeżu”), w trylogii Władysława Stanisława Reymonta „Rok 1794” i powieściach Tadeusza Łopalewskiego „Kaduk czyli wielka niemoc” oraz „Berło i desperacja”. Występuje też w dramatach Ignacego Grabowskiego „Król Stanisław August”, Tadeusza Micińskiego „Termopile polskie”, Romana Brandstaettera „Król i aktor” oraz „Król Stanisław August”, Jerzego Sity „Polonez”, i Bogdana Śmigielskiego „Coś ty Polakom zrobił, Stanisławie”.
S. był bardzo często portretowany: wielokrotnie przez Bacciarellego, a także przez Kraffta, Lampiego, E. Vigée-Lebrun, J. Pitschmanna, Marteau, A. Albertrandiego. Niektóre z tych portretów powtarzano w kopiach, miniaturach, sztychach. Podobizny króla znalazły się na medalach i monetach bitych za jego panowania. Jan Matejko umieścił postać S-a na obrazach „Rejtan” i „Konstytucja 3 maja”, a także w cyklu „Poczet królów i książąt Polski”. Popiersie S-a (odlew rzeźby A. Le Bruna, obecnie w Starej Pomarańczami) odsłonięto w Łazienkach w r. 1992. Imię S-a noszą ulice w niektórych miastach, np. w Krakowie i Warszawie.
Portrety pędzla Marcelego Bacciarellego, olej.: w stroju koronacyjnym, w kapeluszu z piórem, z klepsydrą w Muz. Narod. w W., z ok. 1786 w Lwow. Galerii Obrazów; Portrety przez Jana Chrzciciela Lampiego: w fioletowym fraku w Muz. Ermitage w Pet., w mundurze szefa korpusu kadetów (zaginiony), replika w IPiM Sikorskiego, przy biurku w Muz. Narod. w Kr., Oddz. Czartoryskich; Portrety S-a: jako stolnik litewski, malarz nieznany, olej., w Lwow. Galerii Obrazów, oraz przez E. Vigée-Lebrun z r. 1789, w Muz. Luwru w Paryżu; Katalog portretów osobistości polskich i obcych w Polsce działających, W. 1994 IV; – Estreicher; Finkel, Bibliogr.; Nowy Korbut, VI z. 1 (bibliogr.); – Pisarze polskiego Oświecenia, W. 1992 I (J. Michalski, bibliogr.); – Aleksandrowska E., Na tropie autorstwa [Stanisława Augusta] w „Monitorze”, „Pam. Liter.” R. 82: 1991 z. 1; Askenazy S., Die letzte polnische Königswahl, Göttingen 1894; Bańkowski P., Archiwum Stanisława Augusta, W. 1958; Baranowski I., Udział Stanisława Augusta w przygotowaniu kodeksu dyplomatycznego, „Przegl. Hist.” T. 12: 1911; Batowski Z., Malarki Stanisława Augusta, Wr. 1951; Bernacki L., Teatr, dramat i muzyka za Stanisława Augusta, Lw. 1925 I–II; Butterwick R., „Król z narodem, naród z królem”. Porównanie Stanisława Augusta z Ludwikiem XVI w latach 1788–1792, „Wiek Oświecenia” R. 16: 2000; tenże, Stanisław August a kultura angielska, W. 2000; tenże, Stanisław August Poniatowski jako latitudynarysta religijny, „Wiek Oświecenia” R. 14: 1998; Dembiński B., Polska na przełomie, W. 1913; Domagalski K., Jean Fréderic Herrenschwand (1714–1798), nadworny lekarz i doradca Stanisława Augusta, „Arch. Hist. i Filoz. Med.” R. 61: 1998 z. 4; Fabre J., Stanislas-Auguste Poniatowski et «l’Europe des Lumières», Paris 1952; Filipczak W., Sejm 1778 roku, W. 2001; Forst-Battaglia O., Stanisław August Poniatowski und der Ausgang des Polenstaates, Berlin 1927; Hankowska R., Nieznane petersburskie ślady Stanisława Augusta Poniatowskiego, „Aneksy” R. 21: 1992; Józefowiczówna M., Inwentarz Archiwum księcia Józefa Poniatowskiego i Marii Teresy Tyszkiewiczowej, W. 1987; Kalinka W., Ostatnie lata panowania Stanisława Augusta, P. 1868; tenże, Sejm Czteroletni, Lw. 1881–8 I–III; Kądziela J., Między zdradą a służbą Rzeczypospolitej, W. 1993; Klimowicz M., Początki teatru stanisławowskiego, W. 1965; Komorowski J., Szekspirowska edukacja Stanisława Augusta, „Pam. Liter.” R. 42: 1993 z. 1–2; Konopczyński W., Geneza i ustanowienie Rady Nieustającej, Kr. 1917; tenże, Konfederacja barska, W. 1936–8 I–II; Korzon T., Wewnętrzne dzieje Polski za Stanisława Augusta, Kr. 1898–6 I–VI; tenże, Zamknięcie dziejów wewnętrznych Polski za panowania Stanisława Augusta, Lw. 1899; Kossecka T., Gabinet rycin Stanisława Augusta, W. 1992; Kraushar A., Książę Repnin i Polska, Kr. 1897 I–II; Krzemicki J. M., Do biblioteki Stanisława Augusta uzupełnienia i uściślenia, „Libri Gedanenses” R. 10: 1992; Kwiatkowski M., Stanisław August – architekt, Wr. 1983; Libera Z., Stanisław August Poniatowski jako Europejczyk, „Wiek Oświecenia” R. 10: 1994; Lorentz S., Początki sztuki oświecenia w Polsce, w: Klasycyzm. Studia nad sztuką polską XVIII i XIX w., Wr. 1968; Łaskarzewska H., Dzieje wędrówek biblioteki ostatniego polskiego króla, „Roczn. Warsz.” T. 26: 1996 s. 27–46; Mann Z., Stanisław August na sejmie ostatnim, W. 1938; Mańkowski T., Galeria Stanisława Augusta, Lw. 1932; tenże, Mecenat artystyczny Stanisława Augusta, W. 1976; Mazurkowa B., Stanisław August jako adresat tekstów dedykacyjnych, „Wiek Oświecenia” R. 13: 1998; Mejbaum W., O tron Stanisława Augusta, Lw. 1918; Michalski J., Polska wobec wojny o sukcesję bawarską, Wr. 1964; tenże, Problematyka aliansu polsko-rosyjskiego w czasach Stanisława Augusta. Lata 1764–1766, „Przegl. Hist.” T. 75: 1984; tenże, Propaganda konserwatywna w walce z reformą w początkach panowania Stanisława Augusta, tamże T. 43: 1952; tenże, Sejmiki poselskie 1788 r., tamże T. 51: 1960; tenże, Sprawa przymierza polsko-rosyjskiego w dobie aneksji Krymu, w: Z dziejów polityki i dyplomacji polskiej, W. 1994; tenże, Stanisław August obserwatorem Rewolucji Francuskiej, „Kwart. Hist.” R. 97: 1990 nr 1–2; tenże, Stanisław August. Próba portretu, „Wiek Oświecenia” R. 2: 1978; tenże, Zmierzch prokonsulatu Stackelberga, w: Sejm Czteroletni i jego tradycje, W. 1991; Nieć J., Młodość ostatniego elekta, Kr. 1935; Olszewicz W., Biblioteka Stanisława Augusta, „Przegl. Bibliot.” 1931 z. 1; Platt J., „Zabawy Przyjemne i Pożyteczne” 1770–1777, Gd. 1986; Pokora J., Obraz Najjaśniejszego Pana Stanisława Augusta, W. 1984; Prószyńska Z., Zegary Stanisława Augusta, W. 1994; Rostworowski E. M., Legendy i fakty XVIII w., W. 1963; tenże, Ostatni król Rzeczypospolitej, W. 1966; tenże, Popioły i korzenie, Kr. 1985; tenże, Sprawa aukcji wojska na tle sytuacji politycznej przed Sejmem Czteroletnim, W. 1957; Rottermund A., Zamek Warszawski w epoce Oświecenia, W. 1989; Rymszyna M., Gabinet Stanisława Augusta, W. 1962; Schmitt H., Dzieje panowania Stanisława Augusta, Lw. 1869 I–II; Smoleński W., Konfederacja targowicka, Kr. 1903; tenże, Ostatni rok Sejmu Wielkiego, Kr. 1882; Starnawski J., Król Stanisław August jako czytelnik, w: Publiczność literacka i teatralna w dawnej Polsce, W. 1985; Szafrański W., Nieznane materiały do dziejów tzw. Kodeksu Stanisława Augusta, „Czas. Prawn.-Hist.” T. 52: 2000 z. 1–2; Szczygielski W., Referendum trzeciomajowe. Sejmiki lutowe 1792, Ł. 1994; Szybiak I., Edukacja Stanisława Grabowskiego w świetle korespondencji Stanisława Augusta, „Wiek Oświecenia” R. 9: 1993; Tatarkiewicz W., Łazienki warszawskie, W. 1957; tenże, Rządy artystyczne Stanisława Augusta, W. 1919; Tomkowicz S., Z wieku Stanisława Augusta, Kr. 1882 I–II; W dwusetną rocznicę śmierci Stanisława Augusta, „Wiek Oświecenia” R. 15: 1999; Wierzbicka-Michalska K., Aktorzy cudzoziemcy w Warszawie, Wr. 1975; taż, Schyłek mecenatu teatralnego Stanisława Augusta, „Wiek Oświecenia” R. 9: 1993; taż, Sześć studiów o teatrze stanisławowskim, Wr. 1967; Zahorski A., Spór o Stanisława Augusta, W. 1988; Zernack K., Stanisław August Poniatowski – osobowość i epoka (uwagi o stanie badań), „Wiek Oświecenia” R. 16: 2000; Zgorzelska A., Powrót króla, W. 1991; Zielińska Z., Początki rosyjskiej niełaski Czartoryskich i „słabość” Stanisława Augusta (1764–1766), w: Trudne stulecia, W. 1994; taż, Stanisław August i Otto Stackelberg u progu wojny rosyjsko-tureckiej, „Kwart. Hist.” T. 107: 2000 nr 4; taż, Studia z dziejów stosunków polsko-rosyjskich XVIII wieku, W. 2001; Zienkowska K., Stanisław August Poniatowski, Wr. 1998; Żórawska-Witkowska A., Muzyka na dworze i w teatrze Stanisława Augusta, W. 1995; Życie kulturalne i religijne w czasach Stanisława Augusta Poniatowskiego, W. 1991; Żywirska J., Ostatnie lata życia króla Stanisława Augusta, W. 1975; – Cieszkowski L., Pamiętnik anegdotyczny z czasów Stanisława Augusta, W. 1906; Correspondance inédite di roi […] et de Mme Geoffrin, Wyd. C. De Mouÿ, Paris 1875; Czartoryski A. J., Pamiętniki i memoriały polityczne 1776–1809, W. 1986; Jabłonowski A. B., Pamiętnik […] kasztelana krakowskiego, Lw. 1875; Kitowicz J., Pamiętnik czyli Historia polska, W. 1971; Korespondencja krajowa Stanisława Augusta z l. 1784–1792, Wyd. B. Zaleski, P. 1872; Korespondencja między Stanisławem Augustem a Ksawerym Branickim w r. 1768, Wyd. L. Gumplowicz, Kr. 1872; Kossakowski J., Pamiętniki […] biskupa inflanckiego, W. 1891; Koźmian K., Pamiętniki, Wr. 1972; Lubomirski S., Pamiętniki, Wyd. W. Konopczyński, Lw. 1925; Magier A., Estetyka miasta stołecznego Warszawy, Wr. 1963; Matuszewicz M., Diariusz życia mego, W. 1986 I–II; Mémoires du roi Stanislas-Auguste Poniatowski, [Wyd.] S. M. Goriainov, Pet.–Leningrad 1914–1924 I–II; Moszczeński A., Pamiętnik do historii polskiej w ostatnich latach panowania Augusta III i pierwszych Stanisława Augusta Poniatowskiego, Kr. 1888; Niemcewicz J., Pamiętniki czasów moich, Wr. 1957; Nieznane listy króla Stanisława Augusta (1792–1796), Oprac. H. Głębocki, „Arcana” 1998 nr 5, 2000 nr specjalny; Pamiętniki króla Stanisława Augusta, Red. W. Konopczyński, S. Ptaszycki, W. 1915 I cz. 1; Rok nadziei i rok klęski. Z korespondencji Stanisława Augusta z posłem polskim w Petersburgu Augustynem Debolim, Wyd. J. Łojek, W. 1964; Sagatyński J., Pamiętnik […] byłego pazia króla Stanisława Augusta, P. 1845; Sbornik Russ. Ist. Obšč., XLVIII, LI, LVII, LXVII, LXXXVII, XCVII, CXVIII, CXXXV; Sievers J. J., Jak doprowadziłem do drugiego rozbioru Polski, W. 1992; Stanislas Poniatowski et Maurice Glayre. Correspondance relative aux partages de la Pologne, Èd. E. Mottaz, Paris 1897; Stanisław August i ks. Józef Poniatowski w świetle własnej korespondencji, Wyd. B. Dembiński, Lw. 1904; Źródła odnoszące się do pierwszego okresu panowania Stanisława Augusta po r. 1773, Wyd. H. Schmitt, Lw. 1884.
Jerzy Michalski
korespondencji, Wyd. B. Dembiński, Lw. 1904; Źródła odnoszące się do pierwszego okresu panowania Stanisława Augusta po r. 1773, Wyd. H. Schmitt, Lw. 1884.
Powyższy tekst różni się w pewnych szczegółach od biogramu opublikowanego pierwotnie w Polskim Słowniku Biograficznym. Jest to wersja zaktualizowana, uwzględniająca opublikowane w późniejszych tomach PSB poprawki i uzupełnienia.